W upalny wieczór, na najdalej wysuniętym na wschód skrawku Katalonii, młody malarz z lekko zarośniętą górną wargą kończy swój drugi namalowany w tym dniu obraz. Przez małe okno w grubej ścianie obserwuje spokojne wody zatoki, otoczone przez potargane skały. W tym oknie za pomocą swojej wyobraźni, widzi też kobiece plecy, ozdobione pośladkami, z których wyrastają przestylizowane rogi jednorożca. Za kilka lat te pośladki będą należeć do jego żony, Gali.
Ten krótki opis to uproszczona ilustracja tego, co jest katalizatorem twórczości Salvadora Dalego. Gdybyśmy chcieli być szczegółowi, musielibyśmy dodać jeszcze błąkającego się gdzieś w myślach malarza jego przyjaciela – poetę Federica Garcia Lorcę, którego profil jest elementem intrygującej kompozycji „Cenicitas” (ang. „Little ashes”, jednocześnie zwracam uwagę na film pod tym samym tytułem). Jeśli chcielibyśmy jeszcze cofnąć się w czasie, to moglibyśmy zatrzymać się w roku 1908, kiedy mały Salvador odwiedza nagrobek ze swoim nazwiskiem. To grób jego starszego brata, który zmarł, będąc dzieckiem, przed narodzeniem malarza.
Moglibyśmy się tak przemieszczać w czasie w przód i w tył, próbując uchwycić przyczyny i pożywki dla geniuszu, któremu nie sposób zaprzeczyć, nie wchodząc w konflikt z samym Salvadorem (tutaj odsyłam do dziennika geniusza). Byłaby to jednak próba przeniknięcia do umysłu artysty. Mówiąc szczerze, wejście w taki kosmos byłoby szaleństwem, które zakończyć mogłoby się co najmniej dezorientacją. Bezpieczniej będzie skupić się na zewnętrznych inspiracjach działań malarza, które doprowadziły do tego, że 26 lat po śmierci nadal pozostaje najpopularniejszym malarzem XX w. Stwierdzam to bez wahania, gdyż w swoim życiu poznałam tylko jedną osobę, która w dorosłym wieku nie znała jego nazwiska. Nie przypominam sobie też, żeby ktoś zadeklarował niechęć do jego twórczości.
Zacznijmy od gatunku kierunku, w którym tworzył Dali. Surrealizm powstał na początku XX w., a jego głównym teoretykiem był Andre Breton. Nurt ten przejawiał się nie tylko w malarstwie, ale przede wszystkim w literaturze, od której się zaczął (mam tu na myśli Guillaume'a Appolinaire'a) oraz między innymi także w filmie, czego przykładem jest stworzony przez Dalego i jego przyjaciela Luisa Bunuela „Pies Andaluzyjski”. Ten film był przyczyną nieporozumień między Dalim a pochodzącym z Andaluzji Lorcą. Sam kierunek swoje źródło ma w psychoanalizie, która zwróciła uwagę na sny, a surrealizm swoje założenia oparł właśnie na celebracji marzeń sennych. Zygmunt Freud postrzegał surrealistów jako nie do końca stabilnych emocjonalnie, lub prościej, za wariatów (ciekawie związek Dalego z Freudem prezentuje film „Death of Salvador Dali” z Ditą von Teese). Jak już wspomniałam surrealizm, to także literatura, a jednym z jej przedstawicieli był Paul Eluard. Pewnego razu odwiedził z żoną, Galą, swojego znajomego malarza. Dali rozpoczął portret Eluarda, a kiedy go skończył, Eluard był już rozwodnikiem. Muza artystów, Rosjanka Helena Diakonova, zwana Galą, zachwyciła się młodszym o 10 lat Katalończykiem. Od tej pory, na długie lata była muzą tylko Dalego, choć plotki o jej romansach nie milkły. Salvador pozostawał na nie głuchy, a Galuszka była lokomotywą jego kariery. Oprócz tego, że bardzo często pojawiała się na obrazach (tutaj polecam rewelacyjny obraz „Leda Atomica”), była jego menadżerką i mentorką, wykorzystując między innymi francuskie kontakty. Z pewnością też podsycała dwie pasje Dalego – jedną oczywistą, drugą mniej. Pierwsza to jego geniusz, druga to pieniądze, a ta na pewno nie przeszkadzała tej pierwszej. Dzięki pieniądzom Dali mógł manifestować swój fenomen, na przykład za pomocą skomplikowanych sesji zdjęciowych, których wspaniałym przykładem jest stworzony wspólnie z Phelippe Halsmanem „Dali Atomicus” lub spacerami po Paryżu z mrówkojadem. Dalemu zdarzały się też mniej kosztowne, acz równie – jeśli nie bardziej – ekstrawaganckie zachowania, jak sesja malarska przy wybiegu nosorożca. Wspomniane już rogi nosorożca działać miały na Dalego niezwykle inspirująco.
Moglibyśmy się tak przemieszczać w czasie w przód i w tył, próbując uchwycić przyczyny i pożywki dla geniuszu, któremu nie sposób zaprzeczyć, nie wchodząc w konflikt z samym Salvadorem (tutaj odsyłam do dziennika geniusza). Byłaby to jednak próba przeniknięcia do umysłu artysty. Mówiąc szczerze, wejście w taki kosmos byłoby szaleństwem, które zakończyć mogłoby się co najmniej dezorientacją. Bezpieczniej będzie skupić się na zewnętrznych inspiracjach działań malarza, które doprowadziły do tego, że 26 lat po śmierci nadal pozostaje najpopularniejszym malarzem XX w. Stwierdzam to bez wahania, gdyż w swoim życiu poznałam tylko jedną osobę, która w dorosłym wieku nie znała jego nazwiska. Nie przypominam sobie też, żeby ktoś zadeklarował niechęć do jego twórczości.
Zacznijmy od gatunku kierunku, w którym tworzył Dali. Surrealizm powstał na początku XX w., a jego głównym teoretykiem był Andre Breton. Nurt ten przejawiał się nie tylko w malarstwie, ale przede wszystkim w literaturze, od której się zaczął (mam tu na myśli Guillaume'a Appolinaire'a) oraz między innymi także w filmie, czego przykładem jest stworzony przez Dalego i jego przyjaciela Luisa Bunuela „Pies Andaluzyjski”. Ten film był przyczyną nieporozumień między Dalim a pochodzącym z Andaluzji Lorcą. Sam kierunek swoje źródło ma w psychoanalizie, która zwróciła uwagę na sny, a surrealizm swoje założenia oparł właśnie na celebracji marzeń sennych. Zygmunt Freud postrzegał surrealistów jako nie do końca stabilnych emocjonalnie, lub prościej, za wariatów (ciekawie związek Dalego z Freudem prezentuje film „Death of Salvador Dali” z Ditą von Teese). Jak już wspomniałam surrealizm, to także literatura, a jednym z jej przedstawicieli był Paul Eluard. Pewnego razu odwiedził z żoną, Galą, swojego znajomego malarza. Dali rozpoczął portret Eluarda, a kiedy go skończył, Eluard był już rozwodnikiem. Muza artystów, Rosjanka Helena Diakonova, zwana Galą, zachwyciła się młodszym o 10 lat Katalończykiem. Od tej pory, na długie lata była muzą tylko Dalego, choć plotki o jej romansach nie milkły. Salvador pozostawał na nie głuchy, a Galuszka była lokomotywą jego kariery. Oprócz tego, że bardzo często pojawiała się na obrazach (tutaj polecam rewelacyjny obraz „Leda Atomica”), była jego menadżerką i mentorką, wykorzystując między innymi francuskie kontakty. Z pewnością też podsycała dwie pasje Dalego – jedną oczywistą, drugą mniej. Pierwsza to jego geniusz, druga to pieniądze, a ta na pewno nie przeszkadzała tej pierwszej. Dzięki pieniądzom Dali mógł manifestować swój fenomen, na przykład za pomocą skomplikowanych sesji zdjęciowych, których wspaniałym przykładem jest stworzony wspólnie z Phelippe Halsmanem „Dali Atomicus” lub spacerami po Paryżu z mrówkojadem. Dalemu zdarzały się też mniej kosztowne, acz równie – jeśli nie bardziej – ekstrawaganckie zachowania, jak sesja malarska przy wybiegu nosorożca. Wspomniane już rogi nosorożca działać miały na Dalego niezwykle inspirująco.
Dali (wymawiane z wyraźnym akcentem na „li”) miał jeszcze jedną cechę, bez zwrócenia uwagi na którą nie obejdzie się żaden tekst o jego osobie. Piękne, intrygujące, wymuskane... wąsy. To one odbierały z wszechświata wszystkie genialne pomysły, były antenkami wyłapującymi fale kosmosu. Zaczął je podwijać mniej więcej w czasie wojny domowej, podczas której zginął Federico Garcia Lorca. Na wiadomość o rozstrzelaniu dawnego przyjaciela, malarz zareagował w nieoczekiwany, ale w pewnym sensie bardzo adekwatny sposób. Dali zakrzyknął Ole!
Autorką tekstu jest Justyna Szymańska.
Autorką tekstu jest Justyna Szymańska.