„Głowa Kasandry” to nowela Marka Baranieckiego z 1985 roku. Została uhonorowana nagrodą imienia Janusza A. Zajdla w tym samym roku i od tego czasu pozostaje jednym z najciekawszych polskich dzieł postapokaliptycznych. Gazeta Wyborcza umieściła ją w 2004 roku pośród siedmiu najlepszych światowych utworów o tej tematyce. Doczekała się ponownej publikacji w poszerzonym o dwa nowe opowiadania zbiorze nakładem Supernovej w 2008 roku. Sprzedano też prawa do jej ekranizacji, ale do powstania filmu nigdy nie doszło.
Akcja „Głowy Kasandry” toczy się po trzeciej wojnie światowej, która wybiła jedną trzecią ludności i zniszczyła równowagę biologiczną Ziemi. Nieważne, między kim się rozegrała, ważne, że tak naprawdę nigdy nie została zakończona. Ukryte w podziemnych silosach rakiety mogą w każdej chwili polecieć do celu. Nawet przypadkowy sygnał nadany przez radio może uaktywnić zakodowane dawno temu polecenie wystrzału, dlatego garstka ludności, która przetrwała, przestała kontaktować się na odległość. Ludzie, którzy przetrwali wojnę i chorobę popromienną, pozbawieni domów i większości zdobyczy cywilizacji, zostali zmuszeni do przemieszczania się w poszukiwaniu miejsc, których jeszcze nie dotknęło skażenie. Zaczęli polować, uprawiać ziemię i walczyć o teren.
Akcja „Głowy Kasandry” toczy się po trzeciej wojnie światowej, która wybiła jedną trzecią ludności i zniszczyła równowagę biologiczną Ziemi. Nieważne, między kim się rozegrała, ważne, że tak naprawdę nigdy nie została zakończona. Ukryte w podziemnych silosach rakiety mogą w każdej chwili polecieć do celu. Nawet przypadkowy sygnał nadany przez radio może uaktywnić zakodowane dawno temu polecenie wystrzału, dlatego garstka ludności, która przetrwała, przestała kontaktować się na odległość. Ludzie, którzy przetrwali wojnę i chorobę popromienną, pozbawieni domów i większości zdobyczy cywilizacji, zostali zmuszeni do przemieszczania się w poszukiwaniu miejsc, których jeszcze nie dotknęło skażenie. Zaczęli polować, uprawiać ziemię i walczyć o teren.
Postapokaliptyczną Ziemię poznajemy oczyma Theodora Hornica, co jest wielką zaletą noweli. Główny bohater jest intrygującą postacią, a jego przemyślenia dodają całości intelektualnego wymiaru. Hornic odnalazł dla siebie miejsce w nowych realiach – jako cel postawił sobie wyszukiwanie i neutralizowanie rakiet ukrytych w podziemnych bunkrach. Polowanie stało się sensem jego życia, a on sam został Łowcą. Pewnego razu otrzymuje niewykonalne zadanie – odnalezienie mitycznej Głowy Kasandry. Według legend pod koniec wojny jedna z walczących stron stworzyła potworne dzieło – głowicę zdolną ostatecznie zmieść resztki życia z powierzchni Ziemi. Plotki o jej istnieniu kłębią się wszędzie, gdzie przetrwali jacyś ludzie. Początkowo Hornic sam przed sobą odrzuca jej istnienie, jednak ostatecznie przygotowuje się i wyrusza na poszukiwania.
Wkrótce Kasandra staje się jego obsesją, najwyższym celem, jaki musi osiągnąć w życiu, jego prywatną Nemezis. Markowi Baranieckiemu udało się oddać całą zawziętość Theodora, mękę oczekiwania, stan, w którym wszystko poza odnalezieniem Kasandry powoli przestaje mieć znaczenie. Autor prowadzi nas razem z nim, momentami specjalnie spowalniając akcję i rzucając fałszywe tropy. Istnienie Głowy Kasandry nie jest niczym potwierdzone, ale jej obecność jest cały czas odczuwalna, przytłacza, hipnotyzuje. Choć boimy tego, co odnajdzie Hornic, ciekawość wzrasta w nas z każdą kolejną stroną. Tak jak on musimy wiedzieć: czym jest? Zastanawiamy się, jak wygląda, jakiej jest wielkości, gdzie się znajduje, co zawiera takiego, że jest w stanie zniszczyć życie na całej planecie. Jej nazwa przywołuje skojarzenia z mityczną Kasandrą, wieszczką, która przepowiedziała zniszczenie Troi przez konia trojańskiego, ale nie była w stanie nikogo przekonać do swoich racji. Potęguje to wrażenie podstępu i nieuniknionej katastrofy.
Zakończenie noweli jest porażające. Kiedy w końcu odkrywamy, czym naprawdę jest Kasandra, jesteśmy skonfrontowani z wiedzą, która nas przerasta. Theodor Hornic, człowiek, o którym niewiele właściwie wiadomo, musi podjąć najtrudniejszą decyzję na świecie. Decyzję, do podjęcia której nikt nie powinien być zmuszony. Otrzymuje władzę równą niemal boskiej. Można by doszukiwać się podtekstów w jego imieniu – Theodor, z greckiego Theodoros, oznacza „dar od boga”.
Świat w „Głowie Kasandry” jest opisany niezwykle plastycznie. Gdyby rzeczywiście doszło do ekranizacji, już sama strona wizualna przyprawiałaby o dreszcze. Szczególnie obrazowy jest moment błądzenia Hornica po niekończącym się polu pokrytym mieniącą się kolorami, uformowaną w fantastyczne kształty, radioaktywną mgłą. Plany stworzenia filmu były dość konkretne – miał być polsko-amerykańskiej produkcji, w języku angielskim, skierowany zarówno do polskich, jak i zagranicznych widzów. Ponieważ autor sam zajął się stworzeniem scenariusza, film mógłby być naprawdę dobry. Niestety, ostatnie newsy dotyczące ekranizacji ucichły w 2008 roku.
Nowela skłania do wielu przemyśleń i nie ogranicza się jedynie do pokazania zniszczenia, jakie może siać człowiek. Ciekawie przedstawia procesy, zachodzące w społeczeństwie po katastrofie: nieliczna nowa generacja, opisana w Kasandrze, bardzo różni się od przedwojennego pokolenia. Zupełnie inaczej odbierają świat i nie potrafią do końca zrozumieć się nawzajem. Baraniecki daje przykład tego, jak trudno jest wytłumaczyć zasady funkcjonowania dawnego społeczeństwa komuś, kto wychował się w innych realiach. Prowokuje głównego bohatera do zastanawiania się, czy w ogóle warto to robić, czy wartości, na których było ono oparte, mają w nowym świecie jeszcze rację bytu. Problem niewytłumaczalności pewnych zjawisk ze względu na zbyt wielkie różnice między generacjami przed- i powojennymi nie odnosi się jedynie do świata z „Głowy Kasandry”, ale przypomina odrobinę rzeczywistość po obu wojnach światowych. Pojawia się także kwestia religii, którą można nagiąć i przetworzyć tak, aby odpowiadała na nowe potrzeby i sprzyjała przetrwaniu. Najważniejsze jednak wrażenie, jakie wywiera na czytelniku lektura „Głowy Kasandry”, to nieuchronność końca. Pozostawia po sobie pytanie: czy da się ocalić ludzkość? I czy w ogóle warto próbować?
„Głowa Kasandry” powstała podczas zimnej wojny, kiedy zagrożenie trzecią wojną światową, która najprawdopodobniej byłaby atomową, wydawało się bardzo realne. Podczas ostatnich trzydziestu lat na świecie zaszło wiele zmian, ale groźba zagłady atomowej nie przeszła do historii. Światowy arsenał nuklearny powiększył się pomimo haseł nawołujących do jego zniszczenia. Widmo trzeciej wojny atomowej ciągle istnieje w naszej świadomości, o czym może świadczyć chociażby ogromna popularność postapokaliptycznych książek, gier i filmów, na przykład z Uniwersum „Metro 2033”. Dlatego Kasandra nic nie straciła na aktualności i wciąż można ją przeczytać „ku przestrodze”. Jest pozycją, którą powinien poznać nie tylko każdy fan motywów postapokaliptycznych, miłośnik dobrego science fiction, ale każdy, kto lubi inteligentną lekturę z dylematem moralnym w tle. Warto ją przeczytać choćby i dla samego zakończenia, aby pytanie: „jakiego dokonać wyboru?”, nie dawało Wam spać po nocach.
#PlatzCzyta jest cyklem, w którym polecamy Wam najciekawsze nowości wydawnicze, ale przedstawiamy także nieodkryte, literackie perełki.
Autorką tekstu jest Katarzyna Hyla.
Wkrótce Kasandra staje się jego obsesją, najwyższym celem, jaki musi osiągnąć w życiu, jego prywatną Nemezis. Markowi Baranieckiemu udało się oddać całą zawziętość Theodora, mękę oczekiwania, stan, w którym wszystko poza odnalezieniem Kasandry powoli przestaje mieć znaczenie. Autor prowadzi nas razem z nim, momentami specjalnie spowalniając akcję i rzucając fałszywe tropy. Istnienie Głowy Kasandry nie jest niczym potwierdzone, ale jej obecność jest cały czas odczuwalna, przytłacza, hipnotyzuje. Choć boimy tego, co odnajdzie Hornic, ciekawość wzrasta w nas z każdą kolejną stroną. Tak jak on musimy wiedzieć: czym jest? Zastanawiamy się, jak wygląda, jakiej jest wielkości, gdzie się znajduje, co zawiera takiego, że jest w stanie zniszczyć życie na całej planecie. Jej nazwa przywołuje skojarzenia z mityczną Kasandrą, wieszczką, która przepowiedziała zniszczenie Troi przez konia trojańskiego, ale nie była w stanie nikogo przekonać do swoich racji. Potęguje to wrażenie podstępu i nieuniknionej katastrofy.
Zakończenie noweli jest porażające. Kiedy w końcu odkrywamy, czym naprawdę jest Kasandra, jesteśmy skonfrontowani z wiedzą, która nas przerasta. Theodor Hornic, człowiek, o którym niewiele właściwie wiadomo, musi podjąć najtrudniejszą decyzję na świecie. Decyzję, do podjęcia której nikt nie powinien być zmuszony. Otrzymuje władzę równą niemal boskiej. Można by doszukiwać się podtekstów w jego imieniu – Theodor, z greckiego Theodoros, oznacza „dar od boga”.
Świat w „Głowie Kasandry” jest opisany niezwykle plastycznie. Gdyby rzeczywiście doszło do ekranizacji, już sama strona wizualna przyprawiałaby o dreszcze. Szczególnie obrazowy jest moment błądzenia Hornica po niekończącym się polu pokrytym mieniącą się kolorami, uformowaną w fantastyczne kształty, radioaktywną mgłą. Plany stworzenia filmu były dość konkretne – miał być polsko-amerykańskiej produkcji, w języku angielskim, skierowany zarówno do polskich, jak i zagranicznych widzów. Ponieważ autor sam zajął się stworzeniem scenariusza, film mógłby być naprawdę dobry. Niestety, ostatnie newsy dotyczące ekranizacji ucichły w 2008 roku.
Nowela skłania do wielu przemyśleń i nie ogranicza się jedynie do pokazania zniszczenia, jakie może siać człowiek. Ciekawie przedstawia procesy, zachodzące w społeczeństwie po katastrofie: nieliczna nowa generacja, opisana w Kasandrze, bardzo różni się od przedwojennego pokolenia. Zupełnie inaczej odbierają świat i nie potrafią do końca zrozumieć się nawzajem. Baraniecki daje przykład tego, jak trudno jest wytłumaczyć zasady funkcjonowania dawnego społeczeństwa komuś, kto wychował się w innych realiach. Prowokuje głównego bohatera do zastanawiania się, czy w ogóle warto to robić, czy wartości, na których było ono oparte, mają w nowym świecie jeszcze rację bytu. Problem niewytłumaczalności pewnych zjawisk ze względu na zbyt wielkie różnice między generacjami przed- i powojennymi nie odnosi się jedynie do świata z „Głowy Kasandry”, ale przypomina odrobinę rzeczywistość po obu wojnach światowych. Pojawia się także kwestia religii, którą można nagiąć i przetworzyć tak, aby odpowiadała na nowe potrzeby i sprzyjała przetrwaniu. Najważniejsze jednak wrażenie, jakie wywiera na czytelniku lektura „Głowy Kasandry”, to nieuchronność końca. Pozostawia po sobie pytanie: czy da się ocalić ludzkość? I czy w ogóle warto próbować?
„Głowa Kasandry” powstała podczas zimnej wojny, kiedy zagrożenie trzecią wojną światową, która najprawdopodobniej byłaby atomową, wydawało się bardzo realne. Podczas ostatnich trzydziestu lat na świecie zaszło wiele zmian, ale groźba zagłady atomowej nie przeszła do historii. Światowy arsenał nuklearny powiększył się pomimo haseł nawołujących do jego zniszczenia. Widmo trzeciej wojny atomowej ciągle istnieje w naszej świadomości, o czym może świadczyć chociażby ogromna popularność postapokaliptycznych książek, gier i filmów, na przykład z Uniwersum „Metro 2033”. Dlatego Kasandra nic nie straciła na aktualności i wciąż można ją przeczytać „ku przestrodze”. Jest pozycją, którą powinien poznać nie tylko każdy fan motywów postapokaliptycznych, miłośnik dobrego science fiction, ale każdy, kto lubi inteligentną lekturę z dylematem moralnym w tle. Warto ją przeczytać choćby i dla samego zakończenia, aby pytanie: „jakiego dokonać wyboru?”, nie dawało Wam spać po nocach.
#PlatzCzyta jest cyklem, w którym polecamy Wam najciekawsze nowości wydawnicze, ale przedstawiamy także nieodkryte, literackie perełki.
Autorką tekstu jest Katarzyna Hyla.