Osobowość osoby piszącej powinna rozbijać się o kolejne tragedie. Im gorzej, im dalej w las żałości, tym lepiej. Kolejne ciosy i porażki otwierają drzwi do nowych doznań, osoba pisząca krąży bezradnie po szczytach rozpaczy, szukając otuchy w miękkich, zgrabnych słowach. Wtedy dopiero zdania nabierają kształtu, pliki pęcznieją bajtami zdarzeń, wydawca zaciera ręce, a na końcu czytelnik się wzrusza. Bo pisarzowi nigdy nie może być lepiej.
Jeżeli chodzi o skalę zadowolenia z życia, osoby piszące zazwyczaj są poniżej niej. Poniżej przeciętnych obywateli na emeryturze, hipsterów na śmieciówkach, żebraków, słowem – wszystkiego. Etos pisarza przyjmuje, że osoba pisząca ma mniej, a czuje więcej. Osoba pisząca to ta, która pada na barykadach z sercem przebitym piórem. To także ta, która nie pragnie więcej, niż wynosi stypendium z Ministerstwa Kultury, a widok swoich książek w wielkich koszach w supermarketach przyjmuje niewzruszona, bo godność stała się pojęciem odległym w momencie podjęcia współpracy z agencją reklamową (najczęściej z jakiegoś miasta powiatowego). Talent literacki osoby piszącej sprawia, że staje się ona krzewicielem kultury, pozostającym w materialnej ascezie, a jedyny głód, jaki odczuwa przed zaśnięciem, to głód emocji i przeżyć duchowych.
Życie codzienne osoby piszącej to piękna proza monotonii. Pisarz siedzi, pisze, pije, nie śpi, bo ciąg bezsenności wyostrza mu zmysły. Czasem ma psa, który towarzyszy mu w spacerach do osiedlowego sklepu, czasem (szczególnie jeśli to ona) koty, które leniwie wylegują się na jedynej wolnej od książek powierzchni albo obojętnie obserwują poranną sesję jogi. Osoba pisząca przemieszcza się za pomocą komunikacji miejskiej, w szczególności kochając się w brudnych dworcach i pociągach, nośnikach emocji i niezaspokojonych pragnień. Osoba pisząca nie powinna mieć samochodu, bo to nie dość, że mało romantyczne, to jeszcze zupełnie niepasujące do lansowanego od wieków etosu. Etos pisarza-pijaka, który pije, by pisać, i pisze, by pić, jest od wielu lat wzorem dla tych wszystkich, którzy choć raz w życiu usłyszeli od swoich polonistek, że mają „lekkie pióro” i że „powinni pójść dalej w tym kierunku”. Idą więc, jeden za drugim, w stronę monopolowego po kolejne papierosy, po kolejną wódkę, byleby tylko móc rozpisywać tragedie na strony, zamykać emocje w długie zdania, przeciskać przez palce te wszystkie wielkie słowa, które nie mogą przecisnąć się przez krtań, bo patos i strach.
W życiu osoby piszącej nie ma miejsca na wizyty w programach śniadaniowych, wywiady dla popularnych kobiecych magazynów (chyba że są to wywiady pełne smutku, bólu i rozczarowania, ale to i tak rzadko). Pisarz nie jest ekspertem. Bo niby w czym miałby być? W zabijaniu, w relacjach międzyludzkich, w seksie? Poza tym wizerunek pisarza (on z brodą, nieumyty, w rozciągniętych ciuchach, ona eteryczna, w lekkiej sukience i grubym swetrze, ale obowiązkowo z zezem) jest zdecydowanie mało telewizyjny. Założenie, według którego piękna kobieta nie może zostać pisarką, nigdy nie umrze, przekreślając tym samym szansę na debiut wielu młodych, obiecujących pisarek i poetek. Po prostu pięknym ludziom życie oferuje więcej atrakcji, po co więc mieliby tracić czas na pisanie?
No i jeszcze ostatnie, najważniejsze. Osoba pisząca nie pisze dla pieniędzy. Pisze dla spełnienia, dla niematerialnej, zapychającej dziury we wszystkim, satysfakcji. Satysfakcja to słowo-wytrych, to magiczne zaklęcie, które szepcą do siebie młodzi adepci pisania na zakończenie długich modlitw o natchnienie. Marzą o niej, bo kiedy przyjdzie, będzie jak dreszcz przyjemności, tańczący po kręgosłupie, swoją słodyczą wynagradzający każdy niezapłacony rachunek za energię elektryczną i zacierający w pamięci każdą chwilę zwątpienia, czy ten talent to nie życiowe przekleństwo albo klęska wpisana w DNA.
Autorką felietonu jest Eta Kalamorz.
Jeżeli chodzi o skalę zadowolenia z życia, osoby piszące zazwyczaj są poniżej niej. Poniżej przeciętnych obywateli na emeryturze, hipsterów na śmieciówkach, żebraków, słowem – wszystkiego. Etos pisarza przyjmuje, że osoba pisząca ma mniej, a czuje więcej. Osoba pisząca to ta, która pada na barykadach z sercem przebitym piórem. To także ta, która nie pragnie więcej, niż wynosi stypendium z Ministerstwa Kultury, a widok swoich książek w wielkich koszach w supermarketach przyjmuje niewzruszona, bo godność stała się pojęciem odległym w momencie podjęcia współpracy z agencją reklamową (najczęściej z jakiegoś miasta powiatowego). Talent literacki osoby piszącej sprawia, że staje się ona krzewicielem kultury, pozostającym w materialnej ascezie, a jedyny głód, jaki odczuwa przed zaśnięciem, to głód emocji i przeżyć duchowych.
Życie codzienne osoby piszącej to piękna proza monotonii. Pisarz siedzi, pisze, pije, nie śpi, bo ciąg bezsenności wyostrza mu zmysły. Czasem ma psa, który towarzyszy mu w spacerach do osiedlowego sklepu, czasem (szczególnie jeśli to ona) koty, które leniwie wylegują się na jedynej wolnej od książek powierzchni albo obojętnie obserwują poranną sesję jogi. Osoba pisząca przemieszcza się za pomocą komunikacji miejskiej, w szczególności kochając się w brudnych dworcach i pociągach, nośnikach emocji i niezaspokojonych pragnień. Osoba pisząca nie powinna mieć samochodu, bo to nie dość, że mało romantyczne, to jeszcze zupełnie niepasujące do lansowanego od wieków etosu. Etos pisarza-pijaka, który pije, by pisać, i pisze, by pić, jest od wielu lat wzorem dla tych wszystkich, którzy choć raz w życiu usłyszeli od swoich polonistek, że mają „lekkie pióro” i że „powinni pójść dalej w tym kierunku”. Idą więc, jeden za drugim, w stronę monopolowego po kolejne papierosy, po kolejną wódkę, byleby tylko móc rozpisywać tragedie na strony, zamykać emocje w długie zdania, przeciskać przez palce te wszystkie wielkie słowa, które nie mogą przecisnąć się przez krtań, bo patos i strach.
W życiu osoby piszącej nie ma miejsca na wizyty w programach śniadaniowych, wywiady dla popularnych kobiecych magazynów (chyba że są to wywiady pełne smutku, bólu i rozczarowania, ale to i tak rzadko). Pisarz nie jest ekspertem. Bo niby w czym miałby być? W zabijaniu, w relacjach międzyludzkich, w seksie? Poza tym wizerunek pisarza (on z brodą, nieumyty, w rozciągniętych ciuchach, ona eteryczna, w lekkiej sukience i grubym swetrze, ale obowiązkowo z zezem) jest zdecydowanie mało telewizyjny. Założenie, według którego piękna kobieta nie może zostać pisarką, nigdy nie umrze, przekreślając tym samym szansę na debiut wielu młodych, obiecujących pisarek i poetek. Po prostu pięknym ludziom życie oferuje więcej atrakcji, po co więc mieliby tracić czas na pisanie?
No i jeszcze ostatnie, najważniejsze. Osoba pisząca nie pisze dla pieniędzy. Pisze dla spełnienia, dla niematerialnej, zapychającej dziury we wszystkim, satysfakcji. Satysfakcja to słowo-wytrych, to magiczne zaklęcie, które szepcą do siebie młodzi adepci pisania na zakończenie długich modlitw o natchnienie. Marzą o niej, bo kiedy przyjdzie, będzie jak dreszcz przyjemności, tańczący po kręgosłupie, swoją słodyczą wynagradzający każdy niezapłacony rachunek za energię elektryczną i zacierający w pamięci każdą chwilę zwątpienia, czy ten talent to nie życiowe przekleństwo albo klęska wpisana w DNA.
Autorką felietonu jest Eta Kalamorz.