Historia polskiego punk rocka
Opowieść pierwsza: tak się zaczęło.
Ta historia rozpoczęła się pod koniec lat siedemdziesiątych, gdzieś na zachodzie. Znalazła się tam grupa ludzi, dla których ideały „dzieci kwiatów” były zbyt kolorowe i oderwane od rzeczywistości, bo wolna miłość się nie sprawdzała, śpiewanie o pokoju nie przynosiło wymiernych efektów, a życie na haju nijak się miało do otaczającego świata. A rzeczywistość była przesiąknięta ekonomią, polityką, wojnami, konfliktami, śmiercią i brudem. Ten brud należało przenieść do kultury i muzyki, aby ukazać szaleństwo świata, agresję i wszechobecną, kiczowatą brzydotę. Świat to śmietnik, a ludzie są jak śmieci, dla których stara koszula i swojski kac są bardziej prawdziwe od kwiecistych szmatek i nienaturalnych wizji. Tak narodził się punk rock – w porwanych spodniach, zużytych glanach, nieodłącznej skórze, z tanim winem w kieszeni, kolorowym irokezem na głowie i marzeniami o wolności w głowie.
Pierwszymi grupami punkowymi w Stanach Zjednoczonych były The Stooges z wokalistą Iggym Popem, The New York Dolls, The Ramones, Blondie, Patti Smith Group – skupiali się głównie na przeciwstawianiu się komercjalizacji świata kultury i daleko im jeszcze było do prawdziwego, masowego buntu, który zrodził się w Wielkiej Brytanii, w chwili pojawienia się Sex Pistols i The Clash.
Opowieść pierwsza: tak się zaczęło.
Ta historia rozpoczęła się pod koniec lat siedemdziesiątych, gdzieś na zachodzie. Znalazła się tam grupa ludzi, dla których ideały „dzieci kwiatów” były zbyt kolorowe i oderwane od rzeczywistości, bo wolna miłość się nie sprawdzała, śpiewanie o pokoju nie przynosiło wymiernych efektów, a życie na haju nijak się miało do otaczającego świata. A rzeczywistość była przesiąknięta ekonomią, polityką, wojnami, konfliktami, śmiercią i brudem. Ten brud należało przenieść do kultury i muzyki, aby ukazać szaleństwo świata, agresję i wszechobecną, kiczowatą brzydotę. Świat to śmietnik, a ludzie są jak śmieci, dla których stara koszula i swojski kac są bardziej prawdziwe od kwiecistych szmatek i nienaturalnych wizji. Tak narodził się punk rock – w porwanych spodniach, zużytych glanach, nieodłącznej skórze, z tanim winem w kieszeni, kolorowym irokezem na głowie i marzeniami o wolności w głowie.
Pierwszymi grupami punkowymi w Stanach Zjednoczonych były The Stooges z wokalistą Iggym Popem, The New York Dolls, The Ramones, Blondie, Patti Smith Group – skupiali się głównie na przeciwstawianiu się komercjalizacji świata kultury i daleko im jeszcze było do prawdziwego, masowego buntu, który zrodził się w Wielkiej Brytanii, w chwili pojawienia się Sex Pistols i The Clash.
To właśnie w tym momencie, w roku 1975, narodził się młodzieżowy bunt przeciw zastanej rzeczywistości ekonomicznej, politycznej i społecznej, przeciw stereotypom, tradycjom, zasadom, autorytetom, przeciw wszelkim normom narzucanym przez społeczeństwo.
Muzyka podporządkowana była ideologii: prosta, o ubogiej linii melodycznej, głośna, oparta na perkusji i podstawowych chwytach gitarowych. Podobnie wokal, który był prosty i prymitywny. Nie było ważne, czy potrafi się śpiewać i grać, ważne było, aby przekazać cząstkę siebie, swoich poglądów, a przede wszystkim swojego protestu przeciw zastanym normom. Teksty miały charakter buntowniczy, burzyły istniejący porządek i powszechnie obowiązujące wzorce myślenia. Na zachodzie punk rock stał się częścią rewolucji obyczajowej. Jego głównym sloganem stało się hasło „no future” – bez przyszłości. Pierwszy singiel zespołu Sex Pistols „Anarchy In The UK” wyznaczył zarówno kierunek, w którym podążały działania, zmierzające do osiągnięcia upragnionej wolności, jak też wskazał konkretny światopogląd i myśl filozoficzną. Dla całego pokolenia młodych ludzi skupionych wokół muzyki punk rockowej wyznacznikiem stała się anarchia, rozumiana nie tylko jako pogląd polityczny oparty na konkretnej filozofii, wywodzącej się od Williama Godwina, ale bardziej, jako ruch społeczny ukazujący niechęć do wszelkiego rodzaju ograniczeń, nie tylko politycznych, ale również kulturowych, obyczajowych i religijnych.
Muzyka podporządkowana była ideologii: prosta, o ubogiej linii melodycznej, głośna, oparta na perkusji i podstawowych chwytach gitarowych. Podobnie wokal, który był prosty i prymitywny. Nie było ważne, czy potrafi się śpiewać i grać, ważne było, aby przekazać cząstkę siebie, swoich poglądów, a przede wszystkim swojego protestu przeciw zastanym normom. Teksty miały charakter buntowniczy, burzyły istniejący porządek i powszechnie obowiązujące wzorce myślenia. Na zachodzie punk rock stał się częścią rewolucji obyczajowej. Jego głównym sloganem stało się hasło „no future” – bez przyszłości. Pierwszy singiel zespołu Sex Pistols „Anarchy In The UK” wyznaczył zarówno kierunek, w którym podążały działania, zmierzające do osiągnięcia upragnionej wolności, jak też wskazał konkretny światopogląd i myśl filozoficzną. Dla całego pokolenia młodych ludzi skupionych wokół muzyki punk rockowej wyznacznikiem stała się anarchia, rozumiana nie tylko jako pogląd polityczny oparty na konkretnej filozofii, wywodzącej się od Williama Godwina, ale bardziej, jako ruch społeczny ukazujący niechęć do wszelkiego rodzaju ograniczeń, nie tylko politycznych, ale również kulturowych, obyczajowych i religijnych.
Ale o tym, co się działo na zachodzie innym razem, bo pora wkroczyć z tym nihilistycznym śmietnikiem do komunistycznej Polski.
Lata siedemdziesiąte były przełomowe zarówno dla polskiej gospodarki i polityki, jak też muzyki. W 1970 roku I sekretarzem KC PZPR został Edward Gierek, który rozpoczął swoją własną propagandę sukcesu, polegająca głównie na zaciąganiu kredytów konsumpcyjnych w światowych bankach. Polityka ta początkowo wzbudziła falę entuzjazmu z powodu znacznej poprawy standardów życia. Jednak radość trwała około 5 lat, po których misternie budowany wizerunek, oparty na cudzych środkach finansowych, runął, doprowadzając do kryzysu gospodarczego. W roku 1976 wprowadzono program naprawczy, który polegał na drastycznym podwyższaniu cen wszystkich artykułów. Już następnego dnia po ogłoszeniu pierwszych podwyżek, do strajku przystąpiło ponad 110 zakładów pracy, m.in. w Ursusie, Radomiu i Płocku. Rząd nazwał je „drobnymi, chuligańskimi wybrykami”. Zamieszki brutalnie stłumiono, rozpoczęły się aresztowania, katowanie więźniów politycznych, zwolnienia z pracy. ZOMO zastosowało po raz pierwszy tzw. „ścieżkę zdrowia”, podwyżki dały się we znaki, a jako bonus rząd wprowadził kartki na cukier. Społeczeństwo w odpowiedzi strajkowało, zakładało pierwsze opozycyjne organizacje polityczne (m.in. KOR) i podziemne wydawnictwa, spiskowało, prowadziło tajne spotkania, lekcje historii, informowało o tym, czego zabraniała cenzura, a radio i telewizja nie chciały, bo nie mogły. Tymczasem, pochody pierwszomajowe odbywały się z wielkim przepychem, Pierwszy Sekretarz fotografował się uśmiechnięty, społeczeństwo też fotografowano w pełni zadowolone, a kultura miała ukazywać radość życia w państwie komunistycznym. Muzyka też miała być radosna. Śpiewano więc o dobrej pogodzie na szczęście, jak minął dzień, muzycy jeździli windą do nieba i chodzili piechotą do lata, i nawet buntownik Niemen zaśpiewał na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.
Koncert zespołu The Rolling Stones w Warszawie należał do zamierzchłej przeszłości, choć wciąż go wspominano. Ruch hipisowski uległ Służbom Bezpieczeństwa, które stosowały bardzo skutecznie zastraszanie, katowanie, golenie włosów i osadzanie w aresztach na 48 godzin. Powoli pojawiał się polski rock w postaci Muzyki Młodej Generacji, do której należały Budka Suflera, Maanam, Perfect, Kombi. Słowa „rock” starano się nie używać, aby nie drażnić władz, a szczególnie I Sekretarza, który, promując radosne życie, w muzyce rockowej nic wesołego nie dostrzegał. Świat zachodniej kultury był niedostępny za pomocą legalnych metod, ponieważ cenzura miała się wyjątkowo dobrze. Wszelkie służby, i te zwyczajne, i specjalne, szczelnie chroniły granice przed nowościami, które mogłyby zaszkodzić „jedynej słusznej ideologii” panoszącej się od Bałtyku po Tatry, pomimo wielu coraz głośniejszych sprzeciwów. Radio i jedyny program telewizyjny pokazywały przede wszystkim sukcesy i wizytówki polskiej kultury, takie jak Mazowsze. W wolnych chwilach pomiędzy przemówieniami przedstawicieli rządu można było sobie posłuchać Chopina, który z oczywistych przyczyn nie mógł protestować przeciw wykorzystaniu jego muzyki w celach politycznych. Prasa też miała ważniejsze tematy – jak ktoś jest zainteresowany masowym praniem mózgów, może sięgnąć do archiwum czołowych tytułów tamtego okresu.
W takich okolicznościach, na warszawskiej ulicy dało się usłyszeć następujący tekst piosenki dziwnej, głośnej i niezbyt melodyjnej:
Nie jestem mały,
nie jestem mądry,
nie jestem głupi,
nie jestem w ZMS-ie,
nie jestem w KOR-ze,
nie jestem w partii,
nie jestem kurwa niczym
Autorem piosenki był Lesław (Leszek) Danicki, pseudonim Walek Dzedzej, legendarny poeta i uliczny bard, założyciel pierwszego polskiego zespołu punkowego Walek Dzedzej Punk Bend.
Lata siedemdziesiąte były przełomowe zarówno dla polskiej gospodarki i polityki, jak też muzyki. W 1970 roku I sekretarzem KC PZPR został Edward Gierek, który rozpoczął swoją własną propagandę sukcesu, polegająca głównie na zaciąganiu kredytów konsumpcyjnych w światowych bankach. Polityka ta początkowo wzbudziła falę entuzjazmu z powodu znacznej poprawy standardów życia. Jednak radość trwała około 5 lat, po których misternie budowany wizerunek, oparty na cudzych środkach finansowych, runął, doprowadzając do kryzysu gospodarczego. W roku 1976 wprowadzono program naprawczy, który polegał na drastycznym podwyższaniu cen wszystkich artykułów. Już następnego dnia po ogłoszeniu pierwszych podwyżek, do strajku przystąpiło ponad 110 zakładów pracy, m.in. w Ursusie, Radomiu i Płocku. Rząd nazwał je „drobnymi, chuligańskimi wybrykami”. Zamieszki brutalnie stłumiono, rozpoczęły się aresztowania, katowanie więźniów politycznych, zwolnienia z pracy. ZOMO zastosowało po raz pierwszy tzw. „ścieżkę zdrowia”, podwyżki dały się we znaki, a jako bonus rząd wprowadził kartki na cukier. Społeczeństwo w odpowiedzi strajkowało, zakładało pierwsze opozycyjne organizacje polityczne (m.in. KOR) i podziemne wydawnictwa, spiskowało, prowadziło tajne spotkania, lekcje historii, informowało o tym, czego zabraniała cenzura, a radio i telewizja nie chciały, bo nie mogły. Tymczasem, pochody pierwszomajowe odbywały się z wielkim przepychem, Pierwszy Sekretarz fotografował się uśmiechnięty, społeczeństwo też fotografowano w pełni zadowolone, a kultura miała ukazywać radość życia w państwie komunistycznym. Muzyka też miała być radosna. Śpiewano więc o dobrej pogodzie na szczęście, jak minął dzień, muzycy jeździli windą do nieba i chodzili piechotą do lata, i nawet buntownik Niemen zaśpiewał na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.
Koncert zespołu The Rolling Stones w Warszawie należał do zamierzchłej przeszłości, choć wciąż go wspominano. Ruch hipisowski uległ Służbom Bezpieczeństwa, które stosowały bardzo skutecznie zastraszanie, katowanie, golenie włosów i osadzanie w aresztach na 48 godzin. Powoli pojawiał się polski rock w postaci Muzyki Młodej Generacji, do której należały Budka Suflera, Maanam, Perfect, Kombi. Słowa „rock” starano się nie używać, aby nie drażnić władz, a szczególnie I Sekretarza, który, promując radosne życie, w muzyce rockowej nic wesołego nie dostrzegał. Świat zachodniej kultury był niedostępny za pomocą legalnych metod, ponieważ cenzura miała się wyjątkowo dobrze. Wszelkie służby, i te zwyczajne, i specjalne, szczelnie chroniły granice przed nowościami, które mogłyby zaszkodzić „jedynej słusznej ideologii” panoszącej się od Bałtyku po Tatry, pomimo wielu coraz głośniejszych sprzeciwów. Radio i jedyny program telewizyjny pokazywały przede wszystkim sukcesy i wizytówki polskiej kultury, takie jak Mazowsze. W wolnych chwilach pomiędzy przemówieniami przedstawicieli rządu można było sobie posłuchać Chopina, który z oczywistych przyczyn nie mógł protestować przeciw wykorzystaniu jego muzyki w celach politycznych. Prasa też miała ważniejsze tematy – jak ktoś jest zainteresowany masowym praniem mózgów, może sięgnąć do archiwum czołowych tytułów tamtego okresu.
W takich okolicznościach, na warszawskiej ulicy dało się usłyszeć następujący tekst piosenki dziwnej, głośnej i niezbyt melodyjnej:
Nie jestem mały,
nie jestem mądry,
nie jestem głupi,
nie jestem w ZMS-ie,
nie jestem w KOR-ze,
nie jestem w partii,
nie jestem kurwa niczym
Autorem piosenki był Lesław (Leszek) Danicki, pseudonim Walek Dzedzej, legendarny poeta i uliczny bard, założyciel pierwszego polskiego zespołu punkowego Walek Dzedzej Punk Bend.
Grupa powstała w 1977 roku. Oprócz Leszka Danickiego (gitara i wokal) należeli do niej: Maciej Góralski (perkusja) i Jacek Kufirski (bas). Wiosną 1978 roku zespół zagrał w klubie „Hybrydy”, a występ ten uważa się za pierwszy koncert punkowy w Polsce. Tak naprawdę był to drugi koncert zespołu, który kilka tygodni wcześniej zagrał na Folk Blues Meeting w Poznaniu, jednak pierwszy, który przeszedł do historii polskiego punk rocka z powodu awantury z cenzurą, próbującą go przerwać, wyłączając prąd. Wydarzenie to stało się inspiracją do powstania utworu „Ostatni numer” zespołu Zielone Żabki:
Nie zdążysz wyłączyć mojego mikrofonu
Zanim prawda dotrze w uszy twoje
Nie zdążysz wyłączyć prądu
Nie zdążysz krzyknąć – Koniec
Pod koniec roku 1978 Leszek Danicki wyjechał za granicę, najpierw do Niemiec, później do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie grał w metrze i zmarł w 2006 roku. Jacek Kufirski współpracował później z Kazikiem, natomiast Maciej Góralski wkrótce dołączył do zespołu Kryzys.
W tym samym roku powstały następujące kapele: Kryzys (w Aninie pod Warszawą), KSU (w Ustrzykach Dolnych), Furiors Dogs (w Warszawie), Poerocks (we Wrocławiu), Deadlock (w Gdańsku). Punk rock docierał do najdalszych zakątków komunistycznej Polski, nic sobie nie robiąc z cenzury, powszechnie obowiązującej doktryny, obyczajów, gustów muzycznych i sytuacji politycznej.
Ceny w sklepach rosły z dnia na dzień, półki były puste. Mieszkańcom kraju brakowało wszystkiego: żywności, odzieży, obuwia, środków czystości, leków, sprzętów domowych, mieszkań, a na auta czekało się kilka lat. Kupienie jeansów graniczyło z cudem (tym cudem były sklepy Pewex), skórę można było zakupić u górali za ogromne kwoty, ale glany niestety były nieosiągalne. Pod koniec ery Gierka kupienie papieru toaletowego, marnej jakości salcesonu, a później nawet pieczywa oznaczało stanie przez kilka godzin w gigantycznych kolejkach, bez nadziei na pozytywny koniec. Z tego powodu polskie punki różniły się od zachodnich strojem. Popularne stały się kombinezony pracownicze, np. PKP czy zakładów produkcyjnych, używana odzież wojskowa, którą można było zakupić na większych bazarach, przerabiane i ręcznie farbowane domowym sposobem koszulki. Najgorzej było z obuwiem – każdy nosił to, co miał i cieszył się, że w ogóle ma. W dużych miastach było trochę lepiej, ale w małych brakowało nawet żyletek i agrafek, nieodłącznych elementów stroju. Bardzo dobrą sytuację mieli mieszkańcy Śląska i Pomorza z powodu kontaktów z zagranicą.
Była też inna różnica, ważniejsza, przedmiot buntu. Dla zachodnich punków, wychowanych w gospodarce wolnorynkowej, była nim komercjalizacja, wzrastająca pozycja banków, bezrobocie, konsumpcjonizm. Przeciętnemu polskiemu młodemu człowiekowi te pojęcia nie były znane. Polskie kapele miały problem z nagraniem płyt przy pomocy przenośnych magnetofonów domowych.Obywatele mieli obowiązek podejmowania pracy, istniał jeden bank, jeden zakład ubezpieczeń, a system podatkowy właściwie nie istniał. Fragment utworu Sex Pistols „Anarchy In The UK”: Your future dream is a shopping scheme dla Polaka oznaczał tworzenie listy nierealnych marzeń. W tej sytuacji przedmioty buntu pozostawały dwa: społeczeństwo jako całość ze swoimi zwyczajami, tradycjami, religiami i konserwatyzmem oraz, a może przede wszystkim, komunistyczna władza z naciskiem na „władza”, bo sama ideologia polityczna nie miała znaczenia. Ważne było ograniczanie wolności, swobody, samodzielnego myślenia, możliwości dokonywania wyborów. Jeśli w latach 80. odnosiło się wrażenie, że cele polskich punków i opozycji są zbieżne, to już na początku lat dziewięćdziesiątych okazało się, że obie grupy dotychczas wspólnie protestujące, stanęły po dwóch różnych stronach barykady. Jednak pod koniec lat siedemdziesiątych ważny był bunt przeciwko otaczającej rzeczywistości, dokładnie takiej, jaka była. A, że była komunistyczna…
Gdy będziemy wszyscy razem
To nie ujdzie im to płazem, nie ujdzie!
Poczekajcie, my przyjdziemy
O nasze prawa się upomnimy, upomnimy!
Nocne Szczury - „Zjednoczeni”
A co na to komunistyczne władze? Otóż, właściwie nic, ale o tym w następnej części.
Autorką cyklu #MuzykaiBunt jest Magdalena Eliza Donder.
Nie zdążysz wyłączyć mojego mikrofonu
Zanim prawda dotrze w uszy twoje
Nie zdążysz wyłączyć prądu
Nie zdążysz krzyknąć – Koniec
Pod koniec roku 1978 Leszek Danicki wyjechał za granicę, najpierw do Niemiec, później do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie grał w metrze i zmarł w 2006 roku. Jacek Kufirski współpracował później z Kazikiem, natomiast Maciej Góralski wkrótce dołączył do zespołu Kryzys.
W tym samym roku powstały następujące kapele: Kryzys (w Aninie pod Warszawą), KSU (w Ustrzykach Dolnych), Furiors Dogs (w Warszawie), Poerocks (we Wrocławiu), Deadlock (w Gdańsku). Punk rock docierał do najdalszych zakątków komunistycznej Polski, nic sobie nie robiąc z cenzury, powszechnie obowiązującej doktryny, obyczajów, gustów muzycznych i sytuacji politycznej.
Ceny w sklepach rosły z dnia na dzień, półki były puste. Mieszkańcom kraju brakowało wszystkiego: żywności, odzieży, obuwia, środków czystości, leków, sprzętów domowych, mieszkań, a na auta czekało się kilka lat. Kupienie jeansów graniczyło z cudem (tym cudem były sklepy Pewex), skórę można było zakupić u górali za ogromne kwoty, ale glany niestety były nieosiągalne. Pod koniec ery Gierka kupienie papieru toaletowego, marnej jakości salcesonu, a później nawet pieczywa oznaczało stanie przez kilka godzin w gigantycznych kolejkach, bez nadziei na pozytywny koniec. Z tego powodu polskie punki różniły się od zachodnich strojem. Popularne stały się kombinezony pracownicze, np. PKP czy zakładów produkcyjnych, używana odzież wojskowa, którą można było zakupić na większych bazarach, przerabiane i ręcznie farbowane domowym sposobem koszulki. Najgorzej było z obuwiem – każdy nosił to, co miał i cieszył się, że w ogóle ma. W dużych miastach było trochę lepiej, ale w małych brakowało nawet żyletek i agrafek, nieodłącznych elementów stroju. Bardzo dobrą sytuację mieli mieszkańcy Śląska i Pomorza z powodu kontaktów z zagranicą.
Była też inna różnica, ważniejsza, przedmiot buntu. Dla zachodnich punków, wychowanych w gospodarce wolnorynkowej, była nim komercjalizacja, wzrastająca pozycja banków, bezrobocie, konsumpcjonizm. Przeciętnemu polskiemu młodemu człowiekowi te pojęcia nie były znane. Polskie kapele miały problem z nagraniem płyt przy pomocy przenośnych magnetofonów domowych.Obywatele mieli obowiązek podejmowania pracy, istniał jeden bank, jeden zakład ubezpieczeń, a system podatkowy właściwie nie istniał. Fragment utworu Sex Pistols „Anarchy In The UK”: Your future dream is a shopping scheme dla Polaka oznaczał tworzenie listy nierealnych marzeń. W tej sytuacji przedmioty buntu pozostawały dwa: społeczeństwo jako całość ze swoimi zwyczajami, tradycjami, religiami i konserwatyzmem oraz, a może przede wszystkim, komunistyczna władza z naciskiem na „władza”, bo sama ideologia polityczna nie miała znaczenia. Ważne było ograniczanie wolności, swobody, samodzielnego myślenia, możliwości dokonywania wyborów. Jeśli w latach 80. odnosiło się wrażenie, że cele polskich punków i opozycji są zbieżne, to już na początku lat dziewięćdziesiątych okazało się, że obie grupy dotychczas wspólnie protestujące, stanęły po dwóch różnych stronach barykady. Jednak pod koniec lat siedemdziesiątych ważny był bunt przeciwko otaczającej rzeczywistości, dokładnie takiej, jaka była. A, że była komunistyczna…
Gdy będziemy wszyscy razem
To nie ujdzie im to płazem, nie ujdzie!
Poczekajcie, my przyjdziemy
O nasze prawa się upomnimy, upomnimy!
Nocne Szczury - „Zjednoczeni”
A co na to komunistyczne władze? Otóż, właściwie nic, ale o tym w następnej części.
Autorką cyklu #MuzykaiBunt jest Magdalena Eliza Donder.