Bycie tłumaczem literatury to jedna z najbardziej niedocenianych prac świata. Zawsze w cieniu wielkich nazwisk, schowani gdzieś pomiędzy wydawcą a drukarnią, niewidzialni dla czytelników. Lecz niewątpliwie w całym procesie wydawania literatury obcej są bardzo ważni, o ile nie najważniejsi. Nie możemy ich dłużej nie zauważać i lekceważyć, bo to oni sprawiają, że nie tylko możemy zrozumieć treść książki, ale i odczytać liczne nawiązania i aluzje. Są naszym łącznikiem pomiędzy kulturami, przewodnikami po pełnej obcobrzmiących nazwisk literaturze.
\Głównym problem czytelników jest zapominanie, że sięgając po literaturę obcą wydaną po polsku, sięgają po przekład. Chyba nie chce nam też przejść przez myśl to, że tłumacz nie jest przezroczysty. Choć bardzo chcielibyśmy wierzyć, że czytamy dokładnie to samo, co napisał nasz ulubiony autor, to wcale tak nie jest. To nie ta sama książka. Owszem, ma jego nazwisko na okładce, ale tytuł jest polski, a więc inny, czasem nawet zupełnie różny od nadanego przez autora. Ktoś musiał się natrudzić, żeby przekroczyć barierę języka, ktoś musiał zabawić się brzmieniem i plastyką słów, byśmy mogli ujrzeć bardzo podobne, niemalże te samy światy i obrazy, które stworzył autor. Podobne, a nie te same – dlatego, że zwyczajnie nie można przełożyć dzieła tak, by było ono jednocześnie najwierniejszym tłumaczeniem i przekładem zachowującym wartości literackie oryginalnego tekstu. Nie myśli się również o tym, że literatura inaczej funkcjonuje w swoim rodzimym środowisku, gdzie wszelkie nawiązania historyczne, kulturowe czy nawet charakterystyczne dla danych społeczeństw zachowania są zrozumiałe. Inaczej jest w momencie, gdy zostanie przeniesiona do zupełnie innej kultury, gdzie staje się literaturą obcą nie tylko z powodu języka, w którym została napisana, ale również z powodu szeregu różnic kulturowych, które w trakcie odbioru mogą zostać źle odczytane.
Tłumacz literatury to wielki interpretator, opowiadający historię, którą przeczytał. Czasem to nic skomplikowanego, coś, co przekłada się tak samo szybko i przyjemnie jak się czyta. Bywa, że to coś trudnego, coś, co staje się wyzwaniem, a każda kolejna linijka tekstu to wzrastająca w nim satysfakcja. Są i tacy, którzy jako pierwsi dotykają tekstu i ożywiają go dla innych. Można pokusić się o przekład czegoś, co już funkcjonuje, by nadać temu nowy wymiar, odcisnąć na tym swój indywidualny rys – dlatego mamy Szekspira w przekładzie Paszkowskiego, Słomczyńskiego i Barańczaka.
Tłumacz literatury jest – nie bójmy się tego określenia – drugim autorem, który podejmując kolejne decyzje, tworzy zupełnie nowy tekst, przekład literacki. Praca ta wymaga wielu umiejętności, nie tylko znajomości języka obcego. Trzeba świetnie znać język ojczysty i mieć talent literacki, by równie łatwo i płynnie przekształcać obce zdania w swojsko brzmiące. Trzeba być odważnym i otwartym, żeby nawet najtrudniejsze problemy rozwiązywać lekko i z wdziękiem.
By lepiej przedstawić magię przekładu i fascynującą pracę tłumaczy ze słowem, w tym dziale w kolejnych numerach magazynu Platz będę przybliżać różne przekłady dzieł literatury pięknej i popularnej, wskazywać ciekawe rozwiązania translatorskie, a przede wszystkim przekonywać, że przekład literacki jest osobną kategorią, która zasługuje na uwagę i zainteresowanie nie tylko badaczy, ale również czytelników, którzy jak nikt inny mogą zrozumieć ten specyficzny rodzaj miłości do literatury.
Autorką cyklu #LostInTranslation jest Eta Kalamorz.
Tłumacz literatury to wielki interpretator, opowiadający historię, którą przeczytał. Czasem to nic skomplikowanego, coś, co przekłada się tak samo szybko i przyjemnie jak się czyta. Bywa, że to coś trudnego, coś, co staje się wyzwaniem, a każda kolejna linijka tekstu to wzrastająca w nim satysfakcja. Są i tacy, którzy jako pierwsi dotykają tekstu i ożywiają go dla innych. Można pokusić się o przekład czegoś, co już funkcjonuje, by nadać temu nowy wymiar, odcisnąć na tym swój indywidualny rys – dlatego mamy Szekspira w przekładzie Paszkowskiego, Słomczyńskiego i Barańczaka.
Tłumacz literatury jest – nie bójmy się tego określenia – drugim autorem, który podejmując kolejne decyzje, tworzy zupełnie nowy tekst, przekład literacki. Praca ta wymaga wielu umiejętności, nie tylko znajomości języka obcego. Trzeba świetnie znać język ojczysty i mieć talent literacki, by równie łatwo i płynnie przekształcać obce zdania w swojsko brzmiące. Trzeba być odważnym i otwartym, żeby nawet najtrudniejsze problemy rozwiązywać lekko i z wdziękiem.
By lepiej przedstawić magię przekładu i fascynującą pracę tłumaczy ze słowem, w tym dziale w kolejnych numerach magazynu Platz będę przybliżać różne przekłady dzieł literatury pięknej i popularnej, wskazywać ciekawe rozwiązania translatorskie, a przede wszystkim przekonywać, że przekład literacki jest osobną kategorią, która zasługuje na uwagę i zainteresowanie nie tylko badaczy, ale również czytelników, którzy jak nikt inny mogą zrozumieć ten specyficzny rodzaj miłości do literatury.
Autorką cyklu #LostInTranslation jest Eta Kalamorz.