Burza blond włosów, kloszowana spódnica podkreślająca talię, kokieteryjne spojrzenie kocich oczu. Legenda kina francuskiego i Nowej Fali. Każdy nowy film z jej udziałem był sensacją. Europejski symbol seksu. Wzbudzała kontrowersje za każdym razem, kiedy pojawiała się publicznie. Ikona rewolucji obyczajowej. Idolka buntowników, którzy tak jak ona pragnęli wolności. Cykl o aktorach starego kina rozpoczynam od przedstawienia sylwetki Brigitte Bardot – największej europejskiej gwiazdy lat 50. i 60.
Niestety, taki wizerunek był kłopotliwy dla samej Bardot. Choć uwielbiana, spotykała się też z nienawiścią, zwłaszcza ze strony zawistnych kobiet. W latach 60. część społeczeństwa miała problem z akceptacją obrazu pięknej, wyzwolonej kobiety, nie zaprzątającej sobie głowy sztywnymi i zakłamanymi normami społecznymi. Seksbomba była oceniana poprzez pryzmat swojej urody również w świecie filmu. Krytykowano jej umiejętności aktorskie, choć nie miała nawet dużych możliwości, by wykazać się talentem, gdyż angażowano ją głównie do lekkich komedyjek. Jednak gdy pojawiała się w ambitniejszym filmie, można było podziwiać nie tylko jej aparycję, ale również naturalną, zmysłową grę aktorską. Wcielała się najczęściej w podobne do siebie samej postaci, co nie umniejszało jej talentu, a wręcz odwrotnie. Brigitte Bardot grała przede wszystkim pięknem, erotyzmem i zmysłowością, które aktorsko doskonale z siebie wydobywała, czego nie potrafiła żadna inna artystka.
Jednym z filmów, dzięki którym miała szansę się wykazać, była „Pogarda” Jeana-Luca Godarda, przedstawiciela francuskiej Nowej Fali. Tytułową pogardę odczuwa Camille (Brigitte Bardot) do swojego męża Paula. Mężczyzna nie potrafi jednak zrozumieć, jaki jest jej powód. Wie jedynie, że ma to związek ze spotkaniem z producentem, który chciał, żeby Paul dopisał kilka scen w scenariuszu do filmu Fritza Langa. Nie kryjąc bezsilności próbuje dociec, dlaczego żona już go nie kocha. Kiedy to odkrywa, nie próbuje zrozumieć Camille. Godard nakręcił historię o ludziach, którzy żyjąc ze sobą, nie potrafią wyrazić swoich emocji oraz zrozumieć uczuć partnera. Jednak nie jest to jedyny wątek filmu. Reżyser pobocznie nawiązuje do częstego sporu między reżyserem (Fritz Lang gra samego siebie) i scenarzystą a producentem. Tłem dla małżeńskiego konfliktu jest praca nad ekranizacją „Odysei” Homera oraz spór o koncepcję scenariusza. Godard wybrał to dzieło nie bez powodu. Właśnie podczas pracy nad scenariuszem, analizując działania Odyseusza, Paul uświadamia sobie, dlaczego Camille odczuwa do niego pogardę. Zaskakujące zakończenie pokazuje, że film tak naprawdę opowiada o absurdzie ludzkiego życia. Związek Camille i Paula rozpada się, Fritz Lang kręci film na podstawie dzieła Homera, po czym to wszystko okazuje się nie mieć takiego znaczenia, jak wydaje się poszczególnym bohaterom... O naszym losie w końcu zadecydują bogowie.
Jednym z filmów, dzięki którym miała szansę się wykazać, była „Pogarda” Jeana-Luca Godarda, przedstawiciela francuskiej Nowej Fali. Tytułową pogardę odczuwa Camille (Brigitte Bardot) do swojego męża Paula. Mężczyzna nie potrafi jednak zrozumieć, jaki jest jej powód. Wie jedynie, że ma to związek ze spotkaniem z producentem, który chciał, żeby Paul dopisał kilka scen w scenariuszu do filmu Fritza Langa. Nie kryjąc bezsilności próbuje dociec, dlaczego żona już go nie kocha. Kiedy to odkrywa, nie próbuje zrozumieć Camille. Godard nakręcił historię o ludziach, którzy żyjąc ze sobą, nie potrafią wyrazić swoich emocji oraz zrozumieć uczuć partnera. Jednak nie jest to jedyny wątek filmu. Reżyser pobocznie nawiązuje do częstego sporu między reżyserem (Fritz Lang gra samego siebie) i scenarzystą a producentem. Tłem dla małżeńskiego konfliktu jest praca nad ekranizacją „Odysei” Homera oraz spór o koncepcję scenariusza. Godard wybrał to dzieło nie bez powodu. Właśnie podczas pracy nad scenariuszem, analizując działania Odyseusza, Paul uświadamia sobie, dlaczego Camille odczuwa do niego pogardę. Zaskakujące zakończenie pokazuje, że film tak naprawdę opowiada o absurdzie ludzkiego życia. Związek Camille i Paula rozpada się, Fritz Lang kręci film na podstawie dzieła Homera, po czym to wszystko okazuje się nie mieć takiego znaczenia, jak wydaje się poszczególnym bohaterom... O naszym losie w końcu zadecydują bogowie.
Trailer filmu „Le Mépris”
Scenariusz zachęcający do przemyśleń, gorąca, duszna atmosfera wyspy Capri, piękne zdjęcia i dobrze zgrana kolorystycznie biało-niebiesko-czerwona scenografia są głównymi atutami filmu. Niektórym widzom mogą przeszkadzać „dłużyzny”, jednak niezastąpionym plusem jest oczywiście możliwość podziwiania pięknej Brigitte Bardot. Ona sama powiedziała, że grana przez nią bohaterka jest dokładnie taka, jak ona, a Camille Javal to jej prawdziwe imię i nazwisko. To jednak nie była prawda, a jedynie chwyt reklamowy, chociaż nie można oprzeć się wrażeniu, że Brigitte czuła się na planie swobodnie. Jej gra jest naturalna, a emocje, delikatnie akcentowane na jej twarzy, są autentyczne. Camille jest zdecydowanie jedną z lepszych ról Brigitte.
Jednak najważniejszym filmem w karierze Bardot, po którym otworzyły się dla niej drzwi do lepszych ról, jest „Prawda”. Roger Vadim angażując ją do „I Bóg stworzył kobietę” zrobił z niej gwiazdę, ale to Henri-Georges Clouzot pozwolił Brigitte po raz pierwszy w pełni wykazać się talentem, dzięki czemu została wreszcie doceniona jako aktorka i dostała nagrodę David di Donatello od Włoskiej Akademii Filmowej.
Aktorka zagrała Dominique Marceau – młodą kobietę, oskarżoną o zamordowanie kochanka. Ten pełen emocji film został nakręcony w czerni i bieli, co tylko wzmacnia efekt wizualny. Znakomita gra aktorów i poruszająca historia zapadają na długo w pamięć. Na szczególną uwagę zasługuje ostatni monolog głównej bohaterki. Akcja filmu toczy się na sali sądowej, jednak historię toksycznej miłości poznajemy z retrospekcji życia Dominique. Hasło filmu brzmiało: „Suppose I'm a tramp... why can't I be in love”. Odnosiło się do głównej postaci – niedojrzałej, zagubionej, miotanej przez skrajne emocje. Unikała miłości, być może bała się rozczarowania. Jednak gdy poznała zaborczego Gilberta, mimo że opierała się uczuciu, w końcu mu uległa. Przyniosło to dramatyczne dla niej skutki. Była potępiana przez społeczeństwo, ponieważ – jak powiedział przed sądem jej przyjaciel – „odrzuciła fałszywą moralność”. Żyła dniem dzisiejszym, nie zastanawiając się nad konsekwencjami tego, co właśnie robiła. Nie była zainteresowana przyszłością, ale przeszłość odcisnęła na niej piętno. Z pozoru beztroska, starała się nie pokazywać po sobie poczucia bycia niedocenianą i osamotnioną. Była piękna, wolna, żyła jak chciała i nie przejmowała się opiniami innych. Niektórzy ludzie nie potrafili tego zaakceptować. Wszystko, co robiła, było szczere i odzwierciedlało jej emocje. Łamała zasady, fascynowała mężczyzn i była nienawidzona przez kobiety. Dominique była taka, jak Brigitte Bardot. Dlatego uważam, że to właśnie ten film najlepiej oddaje jej osobowość. BB była prawdziwa w życiu i na srebrnym ekranie.
Autorką tekstu jest Żaneta Chwiałkowska.
Jednak najważniejszym filmem w karierze Bardot, po którym otworzyły się dla niej drzwi do lepszych ról, jest „Prawda”. Roger Vadim angażując ją do „I Bóg stworzył kobietę” zrobił z niej gwiazdę, ale to Henri-Georges Clouzot pozwolił Brigitte po raz pierwszy w pełni wykazać się talentem, dzięki czemu została wreszcie doceniona jako aktorka i dostała nagrodę David di Donatello od Włoskiej Akademii Filmowej.
Aktorka zagrała Dominique Marceau – młodą kobietę, oskarżoną o zamordowanie kochanka. Ten pełen emocji film został nakręcony w czerni i bieli, co tylko wzmacnia efekt wizualny. Znakomita gra aktorów i poruszająca historia zapadają na długo w pamięć. Na szczególną uwagę zasługuje ostatni monolog głównej bohaterki. Akcja filmu toczy się na sali sądowej, jednak historię toksycznej miłości poznajemy z retrospekcji życia Dominique. Hasło filmu brzmiało: „Suppose I'm a tramp... why can't I be in love”. Odnosiło się do głównej postaci – niedojrzałej, zagubionej, miotanej przez skrajne emocje. Unikała miłości, być może bała się rozczarowania. Jednak gdy poznała zaborczego Gilberta, mimo że opierała się uczuciu, w końcu mu uległa. Przyniosło to dramatyczne dla niej skutki. Była potępiana przez społeczeństwo, ponieważ – jak powiedział przed sądem jej przyjaciel – „odrzuciła fałszywą moralność”. Żyła dniem dzisiejszym, nie zastanawiając się nad konsekwencjami tego, co właśnie robiła. Nie była zainteresowana przyszłością, ale przeszłość odcisnęła na niej piętno. Z pozoru beztroska, starała się nie pokazywać po sobie poczucia bycia niedocenianą i osamotnioną. Była piękna, wolna, żyła jak chciała i nie przejmowała się opiniami innych. Niektórzy ludzie nie potrafili tego zaakceptować. Wszystko, co robiła, było szczere i odzwierciedlało jej emocje. Łamała zasady, fascynowała mężczyzn i była nienawidzona przez kobiety. Dominique była taka, jak Brigitte Bardot. Dlatego uważam, że to właśnie ten film najlepiej oddaje jej osobowość. BB była prawdziwa w życiu i na srebrnym ekranie.
Autorką tekstu jest Żaneta Chwiałkowska.