Czytanie? Nie czytam, nie mam na to czasu. Filmy? Kiedy niby ja mam coś oglądać? Sztuka? Jaka sztuka? O czym ty mówisz, człowieku?
Coraz częściej spotykam się ze opiniami, że brak kontaktu z kulturą, nawet tą popularną, wiąże się z permanentnym brakiem czasu. Właściwie to rozumiem. Do pracy chodzić trzeba, sesja nie daje spać po nocach, dzieci wymagają opieki 24h na dobę. Deficyt czasu jest zmorą naszego społeczeństwa, ale zdaje się, że jest również wymówką by uciekać od sztuki wszelkiej maści, pozwala na „zerkanie tylko jednym okiem” w stronę telewizora, wyświetlającego właśnie „Taniec z (roz)gwiazdami” czy inne „You cannot dance” bez wyrzutów sumienia. Pretekst ten jednak nie jest zbyt dobry, gdyż kontakt ze sztuką, w tym wypadku filmową, może trwać zaledwie kilka minut. Stąd też mój pomysł, by pisać teksty krótkie o krótkich obrazach, na które poświęcić można zaledwie chwilę, a które wzbudzają czasami znacznie więcej emocji, niż niejeden pełnometrażowy film.
Na rozgrzewkę proponuję obraz, będący równie głęboki, co niedługi. Trwający nieco ponad dwie minuty „Kiwi!” jest historią uroczego nielota, który postanowił spełnić swe marzenia o lataniu. Z początku wydaje się, że będzie to prosta, wesoła historia o karkołomnych próbach osiągnięcia wymarzonego celu, ostatecznie jednak jesteśmy zaskakiwani niejednoznaczną, wzruszającą puentą, zmuszającą do refleksji nad własnym życiem. Obraz był studenckim projektem Dony’ego Permedi, nie wyróżnia się więc spektakularną grafiką, nadrabia natomiast pomysłem, przekazem i znakomitym dopasowaniem prostej, acz chwytającej za serce muzyki do rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Nie ma tu patosu, nie ma pompatycznych, napuszonych scen. Jest tylko malutki kiwi i jego wielkie marzenie. Warto poświęcić mu chwilę, zwłaszcza, że film dostępny jest w serwisie YouTube. Niech zarówno sam kiwi, jak i jego sukces, stanie się dla widzów inspiracją. Szczerze polecam!
Coraz częściej spotykam się ze opiniami, że brak kontaktu z kulturą, nawet tą popularną, wiąże się z permanentnym brakiem czasu. Właściwie to rozumiem. Do pracy chodzić trzeba, sesja nie daje spać po nocach, dzieci wymagają opieki 24h na dobę. Deficyt czasu jest zmorą naszego społeczeństwa, ale zdaje się, że jest również wymówką by uciekać od sztuki wszelkiej maści, pozwala na „zerkanie tylko jednym okiem” w stronę telewizora, wyświetlającego właśnie „Taniec z (roz)gwiazdami” czy inne „You cannot dance” bez wyrzutów sumienia. Pretekst ten jednak nie jest zbyt dobry, gdyż kontakt ze sztuką, w tym wypadku filmową, może trwać zaledwie kilka minut. Stąd też mój pomysł, by pisać teksty krótkie o krótkich obrazach, na które poświęcić można zaledwie chwilę, a które wzbudzają czasami znacznie więcej emocji, niż niejeden pełnometrażowy film.
Na rozgrzewkę proponuję obraz, będący równie głęboki, co niedługi. Trwający nieco ponad dwie minuty „Kiwi!” jest historią uroczego nielota, który postanowił spełnić swe marzenia o lataniu. Z początku wydaje się, że będzie to prosta, wesoła historia o karkołomnych próbach osiągnięcia wymarzonego celu, ostatecznie jednak jesteśmy zaskakiwani niejednoznaczną, wzruszającą puentą, zmuszającą do refleksji nad własnym życiem. Obraz był studenckim projektem Dony’ego Permedi, nie wyróżnia się więc spektakularną grafiką, nadrabia natomiast pomysłem, przekazem i znakomitym dopasowaniem prostej, acz chwytającej za serce muzyki do rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Nie ma tu patosu, nie ma pompatycznych, napuszonych scen. Jest tylko malutki kiwi i jego wielkie marzenie. Warto poświęcić mu chwilę, zwłaszcza, że film dostępny jest w serwisie YouTube. Niech zarówno sam kiwi, jak i jego sukces, stanie się dla widzów inspiracją. Szczerze polecam!
Autorką tekstu jest Marta Klon.