Dlaczego?
Kochani, chciałabym podzielić się z Wami tym, co ostatnimi czasy odbija się głośnym echem wśród ulicznych zgiełków. Moda. Fashion. Jak sobie to nazwiecie... Dla mnie jest to element każdego dnia. Uwielbiam budzić się w słoneczny poranek i zastanawiać się co tym razem na siebie włożyć. Jakie pozory chcę sprawiać dzisiaj na uczelnianych korytarzach. Na jak bardzo miłą osobę będę dzisiaj wyglądać. A jeszcze bardziej kocham przechadzać się w ekstrawaganckich butach między bibliotecznymi regałami w poszukiwaniu oryginalnej okładki.
Kochani, chciałabym podzielić się z Wami tym, co ostatnimi czasy odbija się głośnym echem wśród ulicznych zgiełków. Moda. Fashion. Jak sobie to nazwiecie... Dla mnie jest to element każdego dnia. Uwielbiam budzić się w słoneczny poranek i zastanawiać się co tym razem na siebie włożyć. Jakie pozory chcę sprawiać dzisiaj na uczelnianych korytarzach. Na jak bardzo miłą osobę będę dzisiaj wyglądać. A jeszcze bardziej kocham przechadzać się w ekstrawaganckich butach między bibliotecznymi regałami w poszukiwaniu oryginalnej okładki.
Tym razem na łowy zaprosiłam Patrycję. Poszukując czegoś wiosennego i pozytywnie nakręcającego do działania natknęłyśmy się na, hipsterskie już w tych czasach, okładki dzieł Stanisława Lema. Po niekrótkim czasie postawiłyśmy na minimalizm. Oczywiście nie bez przyczyny. Spójrzcie na koleżankę! Black&white zawsze na topie! Myślę, że utwory ponadczasowe, tzw. klasyki powinny mieć w swojej kolekcji chociażby jedno wydanie w formie basicowej. Taki układ dodawałby im tej uniwersalności i przydatności na każdą okazję jak szeroko znana mała czarna. Nie przedłużając, chciałabym przedstawić Wam moją pierwszą zdobycz!
Przejrzysta jak wiosenny powiew wiatru szata graficzna perfekcyjnie wtula się w szary, prosty płaszcz modelki. Przemyślana kompozycja kolorów grafiki na okładce ujawnia głębię celu powstania tej książki, jak i wpisuje się
w pojawiające się w prawie każdym sezonie wiosna-lato motywy marynarskie.
Debiuty.
Połów.
Według mnie, po prostu trafione porównanie! Łatwy zilustrowany przekaz.
Każdy nieodkryty jeszcze talent jest swobodnie pływającą rybką. Kiedy już staje się znana w swoim otoczeniu ze swego kunsztu, błękitnieje razem z pozostałymi, będącymi już na fali. Niespodziewanie wszystko nabiera tempa i po próbach i błędach wyrasta im tam, gdzie powinna być korona, złota stalówka zapowiadająca dobrobyt w otchłaniach pochłaniających zdrowe umysły. To właśnie jest połów. Połów rozmarzonych głów, niezwykłych ludzi, wariatów chwalących się jeszcze tym na zwykłych kartkach papieru. Kartki, zeszyty, notatniki, blogi są jak wędkarskie haczyki, na które dajemy się złapać i ponieść wśród spokojnych wód naszej fantazji. Inspirację zaś połykamy jak kuleczki z czerstwej bułki.
w pojawiające się w prawie każdym sezonie wiosna-lato motywy marynarskie.
Debiuty.
Połów.
Według mnie, po prostu trafione porównanie! Łatwy zilustrowany przekaz.
Każdy nieodkryty jeszcze talent jest swobodnie pływającą rybką. Kiedy już staje się znana w swoim otoczeniu ze swego kunsztu, błękitnieje razem z pozostałymi, będącymi już na fali. Niespodziewanie wszystko nabiera tempa i po próbach i błędach wyrasta im tam, gdzie powinna być korona, złota stalówka zapowiadająca dobrobyt w otchłaniach pochłaniających zdrowe umysły. To właśnie jest połów. Połów rozmarzonych głów, niezwykłych ludzi, wariatów chwalących się jeszcze tym na zwykłych kartkach papieru. Kartki, zeszyty, notatniki, blogi są jak wędkarskie haczyki, na które dajemy się złapać i ponieść wśród spokojnych wód naszej fantazji. Inspirację zaś połykamy jak kuleczki z czerstwej bułki.
Zawartość książki jest równie zadowalająca. Wielu nieznanych powszechnie autorów wyrosło na kartach jak pierwsze przebiśniegi. Już na dwudziestej czwartej stronie możemy rozkochać swe oczy w Macieju Burdzie (który, jak media głoszą, jest już adwokatem ;)). Autor intrygujących liryków prawie bez szwanku wpisuje się w obecne trendy. Jest zarost - jest like!
Zdjęcie tego uśmiechniętego mężczyzny, zwiastuje wiersze dla...UFO.
Zdjęcie tego uśmiechniętego mężczyzny, zwiastuje wiersze dla...UFO.
Może mieszkańcy tego bloku są jacyś nienormalni?
A jeżeli tak, to co?
Odpowiedź w moim wykonaniu brzmiałaby niedbale prosto: NIC.
Każdy ma przecież jakieś swoje paranoje. Odchylenia od standardowego kąta normalności w dzisiejszych czasach. Brzmi banalnie, ale czy tak nie jest?
Niejeden mężczyzna myli odcień mięty z seledynowym. Na ulicy znajdziemy co najmniej jedną kobietę dziennie w legginsach w panterkę, z dobranym do tego topem finezyjnie podkreślającym kształty. Są ludzie, którzy nie lubią pomidorów, ale potrafią kilka razy w tygodniu gościć u babci na najsmaczniejszej zupie pomidorowej ever. Znajdą się
i tacy, którzy nie jedzą mięsa i w ramach swego manifestu zamawiają hot-dogi na stacjach benzynowych.
Na samą myśl o tym, że tacy też stąpają pewnie po niepewnym gruncie, odczuwam lekkie mrowienie w brzuchu... bo nie jestem sama.
Ostatni tekst wydania zawsze należy do Katarzyny i jej autorskiego, szalonego i całkowicie wyzwolonego od korekty cyklu. #streetfashion na Platzu.
Autorką tekstu i zdjęć jest Katarzyna Koza.
A jeżeli tak, to co?
Odpowiedź w moim wykonaniu brzmiałaby niedbale prosto: NIC.
Każdy ma przecież jakieś swoje paranoje. Odchylenia od standardowego kąta normalności w dzisiejszych czasach. Brzmi banalnie, ale czy tak nie jest?
Niejeden mężczyzna myli odcień mięty z seledynowym. Na ulicy znajdziemy co najmniej jedną kobietę dziennie w legginsach w panterkę, z dobranym do tego topem finezyjnie podkreślającym kształty. Są ludzie, którzy nie lubią pomidorów, ale potrafią kilka razy w tygodniu gościć u babci na najsmaczniejszej zupie pomidorowej ever. Znajdą się
i tacy, którzy nie jedzą mięsa i w ramach swego manifestu zamawiają hot-dogi na stacjach benzynowych.
Na samą myśl o tym, że tacy też stąpają pewnie po niepewnym gruncie, odczuwam lekkie mrowienie w brzuchu... bo nie jestem sama.
Ostatni tekst wydania zawsze należy do Katarzyny i jej autorskiego, szalonego i całkowicie wyzwolonego od korekty cyklu. #streetfashion na Platzu.
Autorką tekstu i zdjęć jest Katarzyna Koza.