Wolimy oryginały. Oryginalne Adidasy z trzema, a nie czterem paskami, oryginalny iPod, czy choćby oryginalny Snickers z orzeszkami, oblany czekoladą. Ale zdarza się, że czasami batonik snickersopodobny smakuje nam bardziej niż oryginalny. Co wtedy? Z naszym gustem jest coś nie tak? Nie,oznacza to tylko, że batonik snickersopodobny został zrobiony tak samo dobrze, a czasem może nawet lepiej, niż oryginalny Snickers.
Podobnie jest z coverami piosenek. Są wykonania, które zawsze będą brzmieć dobrze tylko w oryginale ale znajdą się również i takie, które zostaną zagrane i zaśpiewane lepiej od oryginału. Takie nagrania zyskują czasem większą popularność niż ich pierwowzory. Można też trafić na covery tak fatalne, że mogłyby one posłużyć za wzór jak nie powinno się tworzyć coverów. Mnie udało się znaleźć kilka wybitnych i niedocenionych coverów, które mogłyby być oryginalnym, osobnym tworem. Są też takie, z którymi mam problem, i takie, których już nigdy więcej nie posłucham.
Listę otwiera „The Man Who Sold The World” Davida Bowiego. Nagranie fantastycznie brzmi w oryginale i nie mogło narzekać na brak popularności. Ale utwór zyskał jeszcze szersze grono fanów za sprawą coveru Nirvany. Kurt Cobain to legenda podobnie jak Bowie. Trzeba przyznać, że jego wykonanie było równie fantastyczne.. Można powiedzieć, że nadał jej odpowiedniego sznytu. Jest to dobry cover, ale niestety dla mnie pozostanie tylko dobry. Niedoceniony za to został Midge Ure ze swoją elektro-popową wersją. Gitarowy riff z intro został zastąpiony syntezatorem, a Ure śpiewa jakby to on sprzedał świat, a teraz tego żałował. Cudowny, niedoceniony, a przez fanów Ultravox i Midge’a Ure uważany nawet za lepszy niż oryginał Bowiego.
Podobnie jest z coverami piosenek. Są wykonania, które zawsze będą brzmieć dobrze tylko w oryginale ale znajdą się również i takie, które zostaną zagrane i zaśpiewane lepiej od oryginału. Takie nagrania zyskują czasem większą popularność niż ich pierwowzory. Można też trafić na covery tak fatalne, że mogłyby one posłużyć za wzór jak nie powinno się tworzyć coverów. Mnie udało się znaleźć kilka wybitnych i niedocenionych coverów, które mogłyby być oryginalnym, osobnym tworem. Są też takie, z którymi mam problem, i takie, których już nigdy więcej nie posłucham.
Listę otwiera „The Man Who Sold The World” Davida Bowiego. Nagranie fantastycznie brzmi w oryginale i nie mogło narzekać na brak popularności. Ale utwór zyskał jeszcze szersze grono fanów za sprawą coveru Nirvany. Kurt Cobain to legenda podobnie jak Bowie. Trzeba przyznać, że jego wykonanie było równie fantastyczne.. Można powiedzieć, że nadał jej odpowiedniego sznytu. Jest to dobry cover, ale niestety dla mnie pozostanie tylko dobry. Niedoceniony za to został Midge Ure ze swoją elektro-popową wersją. Gitarowy riff z intro został zastąpiony syntezatorem, a Ure śpiewa jakby to on sprzedał świat, a teraz tego żałował. Cudowny, niedoceniony, a przez fanów Ultravox i Midge’a Ure uważany nawet za lepszy niż oryginał Bowiego.
| |
Kto nie zna „Sweet Dreams (Are Made of This)” Eurythmics, żyje w innym świecie. Oryginał kojarzą wszyscy, nie wszyscy za to znają wersję Marilyna Mansona. I dobrze. Zazdroszczę im. Z definicji cover to nowe zaaranżowanie istniejącego już nagrania. Dodanie czegoś od siebie, nowa interpretacja. Wydaje mi się jednak, że Marilyn Manson, chcąc tak bardzo stworzyć coś nowego i niezwykłego, stworzył trwającą ponad cztery minuty kichę. Wiem jaką muzykę tworzy Manson, ale nagranie jest spowolnione do granic możliwości. To zwyczajnie nieudany cover. Jednak nie lepsza była Natasha Khan z zespołu Bat for Lashes. Zdecydowanie bliżej mi do estetyki tego bandu, ale ta wersja nie pozostawia po sobie żadnego śladu. Prosta aranżacja, ładny głos Khan i… tyle. Warto posłuchać, ale oba te covery są przykładem na to, jak coveru tworzyć się nie powinno.
| |
„Feeling Good” to klasyka. Klasyka w wykonaniu Niny Simone. Ale to nie Simone śpiewała tę piosenkę jako pierwsza. Mało kto wie, że nagranie pochodzi z musicalu „The Roar of the Greasepaint – The Smell of the Crowd” i oryginalnie śpiewa je Cy Grant. Zostańmy jednak przy tym, że nic nie przebije Niny Simone. Jej wersja „Feeling Good” była tak dobra, że dziś mało kto pamięta o wersji Cy’a Granta i wszyscy myślą, że to Simone jest autorką piosenki. Świadczy to jedynie o tym, że cover może przebić oryginał. Wydaje się więc, że skoro Nina Simone stworzyła takie arcydzieło, nic ani nikt go nie przebije. Ale są wykonawcy którzy podjęli się wyzwania i tak oto – oficjalnie – zespół Muse nagrał najlepszy cover „Feeling Good” wszech czasów. Tak przynajmniej twierdzi New Musical Express. Z większością rzeczy, które wypisuje NME nie zgadzam się, jednak w tym przypadku mają rację. Muse nagrał rewelacyjny cover – z nową, rockową aranżacją - potwornie emocjonalny, okrutnie dobry. Bellamy był na tyle twórczy, że jedną ze zwrotek postanowił zaśpiewać przez megafon. Dla mnie i dla NME zasłużony numer jeden.
| |
Autorką tekstu jest Agnieszka Błędowska.