„Złote Brighton” Jacka Natansona jest książką prawie zupełnie nieznaną. Została wydane przez Wydawnictwo Literackie w 1986 jako część serii Fantastyka Polska, ale nie jest to klasyczne science-fiction. Nie jest to także powieść realistyczna z elementami fantastyki – całość bardziej przypomina zapis psychodelicznego snu, w którym granice między tym co prawdziwe, a tym co nieprawdopodobne się zacierają. Kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy zdziwił mnie brak recenzji i dłuższych niż kilkuzdaniowe opisów w Internecie. Moim zdaniem ,,Złote Brighton” jest powieścią naprawdę nieszablonową i zdecydowanie zasługuje na ponowne odkrycie i docenienie przez czytelników.
Jest środek lat osiemdziesiątych. Główny bohater, dwudziestopięcioletni Artur Leski, wybiera się do Anglii dzięki fundacji ,,Złote Brighton”. Jest jednym z trojga młodych ludzi z Polski, którym udało się przejść wielopoziomowe eliminacje i egzaminy. Artur nie może się doczekać spotkania z angielską kulturą, o której ma wysokie mniemanie, a także zakosztować trochę wolności z dala od siermiężnej rzeczywistości PRLu. Już na samym początku ich drogi pojawiają się przeszkody, zmieniają się numery i godziny lotów, wszystko odbywa się w biegu i częściowej dezorientacji. Niepewność i zmienność cechuje rzeczywistość miejsca, do którego wkrótce przybywają.
Powierzchownie Brighton jest sielankowym angielskim miasteczkiem - rzędy kamiennych, schludnych domów, ulice na planie półksiężyca, urocze stare puby i poczty. Na niskich murkach, otaczających wypielęgnowane ogródki, siedzą koty. Tyle, że koty na pyszczkach mają założone kagańce i są przypięte łańcuchami. Słynna angielska policja przypomina trochę służby bezpieczeństwa, a autobusami nie można nigdzie dojechać. Odległości, wielkość budynków i drogi ciągle podlegają zmianom, nie można kupić aktualnego planu miasta. Zachowania kursantów i profesorów wydają się być podporządkowane jakimś tajemniczym regułom.
Początkowo Artur jest zagubiony, jednak wrodzony spryt i instynkt szybko pozwalają mu się przystosować. Wnika w dziwną strukturę Brighton i coraz sprawniej porusza się w świecie dziwnych układów i zależności. W mieście cały czas odbywa się coś na kształt wymiany informacyjno-towarowej. Wielu bardzo potrzebnych rzeczy nie można normalnie kupić w sklepie za pieniądze, za to można je zdobyć w zamian za przysługi i informacje. Można tu się dopatrzeć satyry na PRL, gdzie „załatwianie” było nieraz jedynym sposobem zdobywania pewnych rzeczy.
Tym, co zachwyciło mnie w ,,Złotym Brighton” jest niesamowita atmosfera przywodząca na myśl sen. Zwyczajne wydarzenia płynnie przechodzą w surrealistyczne wizje i wspomnienia, wyobrażenia oraz fakty mieszają się ze sobą, rzeczywistość zakrzywia się, czas jest pojęciem względnym. Sposób odbioru świata też jest taki jak we śnie - nic tutaj nie dziwi, nawet najbardziej absurdalne sytuacje są przyjmowane za naturalne i normalne.
Książka Jacka Natansona ma trochę ponad dwieście stron, co pozwala na wniknięcie w niesamowity świat Brighton w ciągu jednego popołudnia. Powinno się spodobać wszystkim fanom fantastyki i poszukiwaczom ciekawostek literackich.
Prawie każdemu przyśnił się kiedyś niezwykły sen, którego nie udało mu się w całości zapamiętać, ale który zostawił po sobie ulotne wspomnienie przeżycia wielkiej przygody. ,,Złote Brighton” daje możliwość doświadczenia tego ponownie. Tym razem bogatego w szczegóły, niebanalne dialogi, kompilację mitów, legend i przesądów.
Tekst jest częścią cyklu #PlatzCzyta, w którym odkrywamy mało znane, literackie perełki oraz mówimy o najciekawszych nowościach wydawniczych.
Autorką tekstu jest Katarzyna Hyla.
Jest środek lat osiemdziesiątych. Główny bohater, dwudziestopięcioletni Artur Leski, wybiera się do Anglii dzięki fundacji ,,Złote Brighton”. Jest jednym z trojga młodych ludzi z Polski, którym udało się przejść wielopoziomowe eliminacje i egzaminy. Artur nie może się doczekać spotkania z angielską kulturą, o której ma wysokie mniemanie, a także zakosztować trochę wolności z dala od siermiężnej rzeczywistości PRLu. Już na samym początku ich drogi pojawiają się przeszkody, zmieniają się numery i godziny lotów, wszystko odbywa się w biegu i częściowej dezorientacji. Niepewność i zmienność cechuje rzeczywistość miejsca, do którego wkrótce przybywają.
Powierzchownie Brighton jest sielankowym angielskim miasteczkiem - rzędy kamiennych, schludnych domów, ulice na planie półksiężyca, urocze stare puby i poczty. Na niskich murkach, otaczających wypielęgnowane ogródki, siedzą koty. Tyle, że koty na pyszczkach mają założone kagańce i są przypięte łańcuchami. Słynna angielska policja przypomina trochę służby bezpieczeństwa, a autobusami nie można nigdzie dojechać. Odległości, wielkość budynków i drogi ciągle podlegają zmianom, nie można kupić aktualnego planu miasta. Zachowania kursantów i profesorów wydają się być podporządkowane jakimś tajemniczym regułom.
Początkowo Artur jest zagubiony, jednak wrodzony spryt i instynkt szybko pozwalają mu się przystosować. Wnika w dziwną strukturę Brighton i coraz sprawniej porusza się w świecie dziwnych układów i zależności. W mieście cały czas odbywa się coś na kształt wymiany informacyjno-towarowej. Wielu bardzo potrzebnych rzeczy nie można normalnie kupić w sklepie za pieniądze, za to można je zdobyć w zamian za przysługi i informacje. Można tu się dopatrzeć satyry na PRL, gdzie „załatwianie” było nieraz jedynym sposobem zdobywania pewnych rzeczy.
Tym, co zachwyciło mnie w ,,Złotym Brighton” jest niesamowita atmosfera przywodząca na myśl sen. Zwyczajne wydarzenia płynnie przechodzą w surrealistyczne wizje i wspomnienia, wyobrażenia oraz fakty mieszają się ze sobą, rzeczywistość zakrzywia się, czas jest pojęciem względnym. Sposób odbioru świata też jest taki jak we śnie - nic tutaj nie dziwi, nawet najbardziej absurdalne sytuacje są przyjmowane za naturalne i normalne.
Książka Jacka Natansona ma trochę ponad dwieście stron, co pozwala na wniknięcie w niesamowity świat Brighton w ciągu jednego popołudnia. Powinno się spodobać wszystkim fanom fantastyki i poszukiwaczom ciekawostek literackich.
Prawie każdemu przyśnił się kiedyś niezwykły sen, którego nie udało mu się w całości zapamiętać, ale który zostawił po sobie ulotne wspomnienie przeżycia wielkiej przygody. ,,Złote Brighton” daje możliwość doświadczenia tego ponownie. Tym razem bogatego w szczegóły, niebanalne dialogi, kompilację mitów, legend i przesądów.
Tekst jest częścią cyklu #PlatzCzyta, w którym odkrywamy mało znane, literackie perełki oraz mówimy o najciekawszych nowościach wydawniczych.
Autorką tekstu jest Katarzyna Hyla.