Nina jest też samostwarzającym się dziełem sztuki – choć oczywiście zostało ono zrobione rękami chirurgów – to Nina wypełniła je treścią, a uczucia towarzyszące twórcy – ekstaza i cierpienie – zostały tutaj pogłębione poprzez fizyczne ich odczuwanie. Materiałem jest wszak jej ciało, postrzegane jako zbiór „linii, mas, form i struktur”. Artystka próbuje łamać stereotyp związany z kobiecym ciałem, które jest dla niej archetypem piękna. Jest to jednak wizja wyidealizowana, oparta na komercyjnym wizerunku kobiety, a tym samym na wizerunku sztucznym, odrealnionym. Ale w świecie Arsenault niewiele rzeczy jest realnych, cała jej twórczość oparta jest na grze (ze) sztucznością, wychodzi ona z założenia, że makijaż czy ubrania, czyli podstawy kobiecej autokreacji, mogą być kanwą dla twórczości artystycznej. Na tej podstawie Arsenault buduje wielowątkową narrację, osnutą wokół problemów dotyczących nas wszystkich, bardziej niż moglibyśmy się spodziewać.
Jak już wspomniałam, jednym z tych wątków jest autokreacja, nie tylko kobiet. To znów głęboki problem, gdyż żyjemy w czasach, w których brak autokreacji powoduje niemalże brak istnienia. Jednak to kobiecość wciąż jest głównym obiektem poddawanym krytyce w tym aspekcie, gdyż to kobiety kreują się na co dzień w najbardziej oczywisty sposób. Ma to swoją bardzo ciemną stronę – kobiety są uprzedmiotawiane i – wciąż – pozbawiane możliwości samostanowienia. Nina Arsenault jest jaskrawym przykładem zarówno autokreacji jak i przeciwstawiania się uprzedmiotawianiu. Zatrzymam się na chwilę przy tym ostatnim, gdyż interesujący jest sposób, w jaki to robi. Otóż sama z siebie czyniąc materiałem dla sztuki, czyli w pewnym sensie uprzedmiotowiając swoje ciało, nie pozwala robić tego innym. To ona ustanawia granice swojego jestestwa osiągając tym szczyt apercepcji.
Wrócę jeszcze na chwilę do problemu autokreacji. Ma ona dziś dwa aspekty – społeczny i fizyczny. Jeśli chodzi o ten pierwszy sprawa jest raczej oczywista – mało kto nie dba o to „co ludzie powiedzą”, a jeśli tak twierdzi to prawdopodobnie kłamie. I nie ma w tym nic złego, sami stworzyliśmy społeczeństwo, które stało się naszą dżunglą w której musimy przetrwać, a w której społeczna akceptacja jest jedną z najważniejszych wartości. Sama Arsenault za elementy swojej sztuki uznaje konta na Facebooku i Twitterze. W aspekcie fizycznym sprawy nie komplikują się bardzo, gdyż ilość osób dbających o wygląd ciała jest olbrzymia, o czym może świadczyć rosnąca liczba siłowni a także lekarzy i ośrodków, wykonujących operacje plastyczne. W tym kontekście dalej mi do Niny Arsenault, niż do kulturysty, biorącego udział w pokazach. Artystka obudowuje problem pracy nad ciałem intelektualną otoczką i ustanawia go esencją swojej sztuki.
Kim więc jest Nina Arsenault? Jest bardziej zmodyfikowaną Lady Gagą, trochę bardziej atrakcyjną Anną Grodzką, trochę bardziej żywym dziełem sztuki. Jest uosobieniem tkwiącej w każdym z nas cząstki cyborga.
Wszystkie informacje na temat Niny Arsenault uzyskałam z jej strony internetowej, konta na portalu Facebook oraz przede wszystkim z jej przemówienia z 2010 r., dostępnego na platformie YouTube. Tytuł artykułu jest natomiast tytułem performance'u Mariny Abramović z 1975 r.
Autorką tekstu jest Justyna Szymańska.