Pewna łacińska sentencja głosi : ab ovo usque ad mala. Oznacza to dosłownie tyle co „od jaj aż do jabłek”, czyli od początku do końca – jako, że w starożytności jajka jedzono najpierw, a jabłka na końcu. Ja zajmę się tym co było na początku, bo tego jak historia gier video się skończy, nawet Nostradamus nie przewidział. Łacina nadaje powagi każdemu zagadnieniu, a temat, którym pragnę się zająć, powagi wymaga.
Na początku był oscyloskop. Ośrodek badań nad energią atomową, Brookhaven National Laboratory, wyposażony był w supernowoczesne komputery, akceleratory cząsteczek elementarnych, reaktory atomowe i właśnie – oscyloskop. W tymże ośrodku pracował niejaki William A. Higinbotham, człowiek, którego dziś śmiało możemy nazwać praojcem gier video. To właśnie ten naukowiec, pewnej jesieni 1958 roku, na dniach otwartych BNL, przedstawił zwiedzającym grę „Tennis for Two". Higinbotham posłużył się komputerem analogowym podłączonym do oscyloskopu, dwiema skrzynkami z gałką i przyciskiem oraz wizjonerskim geniuszem. W ten sposób, na potrzeby dni otwartych, pierwsza gra z „obrazem” ujrzała światło dzienne. Gameplay „Tennis for Two", pozwalał dwóm graczom obrać władzę nad kątem odbitej piłki. Niesamowite.
„Tennis for Two" nigdy nie zostało opatentowane przez Williama A. Higinbothama, a sama jego postać na długo została zapomniana. Jego tworu nie można też nazwać grą video, jako że ekran oscyloskopu nie wyświetlał pikseli, czyli nie generował obrazu. Można go natomiast traktować jako dzieło przełomowe i inspirujące. Na wspomnianych dniach otwartych znalazło się wielu, dla których Tennis for Two było objawieniem, zwiastującym nową erę. Jednym z nich był Steven Russell.
„Tennis for Two" nigdy nie zostało opatentowane przez Williama A. Higinbothama, a sama jego postać na długo została zapomniana. Jego tworu nie można też nazwać grą video, jako że ekran oscyloskopu nie wyświetlał pikseli, czyli nie generował obrazu. Można go natomiast traktować jako dzieło przełomowe i inspirujące. Na wspomnianych dniach otwartych znalazło się wielu, dla których Tennis for Two było objawieniem, zwiastującym nową erę. Jednym z nich był Steven Russell.
Steven Russell, zwany Slug’iem, cztery lata po doświadczeniu „grania w grę” jakiego doznał na dniach otwartych BNL, stworzył Spacewar. W czeluściach Massachusetts Institute of Thechnology, którego był studentem znajdował się komputer o skromnej nazwie Digital Equipment Corporation Programmed Data Processor-1 (DECPDP-1). Na tejże kosmicznej maszynie Russell napisał równie kosmiczną grę. Napisał pierwszą GRĘ VIDEO w historii ludzkości (pisząc to, wzruszam się). „Spacewar” przeznaczony był dla dwóch grających – zasiadali oni za sterami statku kosmicznego, a następnie mieli za zadanie zestrzelić oponenta. Dodatkowo, na środku ekranu znajdowało się słońce, które swą potężną grawitacją przyciągało statki. Jeśli gracz wleciał w słońce, jego statek eksplodował na kilka pikseli! Obaj gracze mieli również do dyspozycji przycisk „nadprzestrzeni", który sprawiał, że statek wskutek wejścia w „nadświetlną" znikał i wkrótce pojawiał się w losowo wybieranym miejscu w kosmosie (ekranie). Umożliwiało to ucieczkę od śmiercionośnego gorąca słońca, bądź okrutnych pocisków przeciwnika. Dodatkowym smaczkiem było to, że jeden ze znajomych Russella, dodał do gry, wizualizację gwiazd, która była rozrzuconymi po ekranie pikselami o różnej przejrzystości. Tym sposobem „Spacewar” był jeszcze bardziej realistyczny. Kilka miesięcy później, Russell zaimplementował w swoje dzieło system naliczania punktów, co było następnym stumilowym krokiem w przyszłość gier video. Nie dość, że „Spacewar" umożliwiał rywalizację, to jeszcze zapisywał wyniki!
Twór Russella dodawany był do każdego egzemplarza komputera DECPDP-1 (to nic, że sprzedało się około 50 sztuk) oraz był atrakcją dni otwartych MIT i znów- inspiracją dla kolejnych „wielkich” przyszłej branży. Jednak na kolejne inspiracje, świat, musiał czekać aż 10 lat – do tego czasu „Spacewar", pozostawał bezkonkurencyjny.
Tak właśnie człowiek okiełznał piksel i od roku 1962 piksel musiał mu służyć. Tak wyglądał skromny początek kreowania się nowej gałęzi kultury. Gry video miały więc swój początek w ośrodkach badawczych, uczelniach. Powstały pod wpływem chęci dostarczenia niezobowiązującej rozrywki. Warto też zaznaczyć, że pierwsze tytuły przeznaczone były dla dwóch osób, co dziś niekoniecznie jest standardem. Williama A. Higinbotham i Steven Russell rozpoczęli piękną historię.
Tekst rozpoczyna cykl #piksel o historii gier video, autorstwa Michała Harata
Twór Russella dodawany był do każdego egzemplarza komputera DECPDP-1 (to nic, że sprzedało się około 50 sztuk) oraz był atrakcją dni otwartych MIT i znów- inspiracją dla kolejnych „wielkich” przyszłej branży. Jednak na kolejne inspiracje, świat, musiał czekać aż 10 lat – do tego czasu „Spacewar", pozostawał bezkonkurencyjny.
Tak właśnie człowiek okiełznał piksel i od roku 1962 piksel musiał mu służyć. Tak wyglądał skromny początek kreowania się nowej gałęzi kultury. Gry video miały więc swój początek w ośrodkach badawczych, uczelniach. Powstały pod wpływem chęci dostarczenia niezobowiązującej rozrywki. Warto też zaznaczyć, że pierwsze tytuły przeznaczone były dla dwóch osób, co dziś niekoniecznie jest standardem. Williama A. Higinbotham i Steven Russell rozpoczęli piękną historię.
Tekst rozpoczyna cykl #piksel o historii gier video, autorstwa Michała Harata