Zombie to jeden z mitów współczesności, który dzisiaj poniekąd zastąpił wampira. Zapewne dlatego, że tak dobrze odzwierciedla zjawiska społeczne. Zombie, jako masa czy grupa, idealnie ukazuje przemiany obecnego świata. Nie bez powodu są one pozbawione głosu jako nieliczne z potworów. Są niejako odbiciem tych, którzy upominają się głośno o swoje.
Tak wypowiada się między dwoma wykładami na konferencji o upiorach, duchach, zjawach i innych widmowych bytach autor książki Niemartwi, a zarazem doktor na Uniwersytecie Śląskim – Mikołaj Marcela. Jego fascynacja tematem rozpoczęła się parę lat temu, gdy próbował określić problematykę swojej pracy magisterskiej. Szukałem jakiegoś tematu, którym nikt się nie zajmował, a który dodatkowo był mało szanowany przez środowisko akademickie. Zawsze było we mnie sporo przekory. Zacząłem badać żywe trupy i zastanawiać się, o co w tym tak naprawdę chodzi. Czy te teksty, jak można byłoby przypuszczać, rzeczywiście pozbawione są jakiegokolwiek znaczenia, czy może jednak zawierają w sobie jakąś głębię i komunikują coś istotnego?
Sama powieść zaczyna się dość nietypowo. Już w prologu cofamy się w czasie wydarzeń, dzięki czemu od razu wchodzimy w serialowy klimat, towarzyszący nam później podczas całej lektury. Od pierwszego zdania zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, w sam środek akcji, gdy atakuje nas chmara zombie. Swoistą, jeśli można tak to ująć, „serialowość” opowieści tworzy sposób prowadzenia narracji. Jest wielu narratorów, którzy opowiadają nam historię ze swoich perspektyw, urywając relacje w najciekawszych momentach (zupełnie jak pod koniec serialowego odcinka) i powracając w kolejnym rozdziale do innego wątku, co niewątpliwie wzbudza u czytelnika ciekawość. Początkowo mnogość postaci oraz wątków, którymi Marcela stale operuje, potęguje poczucie chaosu. Czytelnik zaczynając nowy rozdział, niejednokrotnie może czuć się zagubiony. Jednak w miarę zagłębiania się w fabułę, widzimy jak poszczególne elementy układanki zaczynają do siebie powoli pasować, a rozbita na fragmenty historia ostatecznie staje się wielką zaletą „Niemartwych”.
W niedalekiej przyszłości świat zostaje dotknięty apokalipsą. Zacierają się granice między państwami, a sami ludzie zaczynają się gromadzić w najróżniejszych schroniskach i próbują zaaklimatyzować się w nowo powstałej rzeczywistości. Poznajemy ją, poruszając się razem z bohaterami po opuszczonych polskich miastach. Zostajemy zarzuceni przez Marcelę najróżniejszymi teoriami i podpowiedziami à propos początków epidemii. Bohaterowie prowadzą nas do kolejnych tropów, jednak ostatecznie autor nie dostarcza nam jasnej interpretacji.
Książka jest raczej swego rodzaju dyskusją, niż opowiadaniem się za którąś ze stron. Każdy bohater daje nam inne spojrzenie na zombie, apokalipsę, wiarę i wiele innych kwestii. Zarówno poglądy, jak i charakter postaci przekładają się na sposób opowiadania historii, który trochę przypomina kreowanie rzeczywistości w amerykańskich pulpowych powieściach o potworach. Ścierają się trzy wizje ówczesnego świata: Panter, czyli grupy zwalczającej niemartwych, Kultu Brata Ezechiela, który w przeciwieństwie do innych dostrzega wyższy cel istnienia żywych trupów, oraz ludzi mieszkających w Fortach i innych skupiskach.
Sama powieść zaczyna się dość nietypowo. Już w prologu cofamy się w czasie wydarzeń, dzięki czemu od razu wchodzimy w serialowy klimat, towarzyszący nam później podczas całej lektury. Od pierwszego zdania zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, w sam środek akcji, gdy atakuje nas chmara zombie. Swoistą, jeśli można tak to ująć, „serialowość” opowieści tworzy sposób prowadzenia narracji. Jest wielu narratorów, którzy opowiadają nam historię ze swoich perspektyw, urywając relacje w najciekawszych momentach (zupełnie jak pod koniec serialowego odcinka) i powracając w kolejnym rozdziale do innego wątku, co niewątpliwie wzbudza u czytelnika ciekawość. Początkowo mnogość postaci oraz wątków, którymi Marcela stale operuje, potęguje poczucie chaosu. Czytelnik zaczynając nowy rozdział, niejednokrotnie może czuć się zagubiony. Jednak w miarę zagłębiania się w fabułę, widzimy jak poszczególne elementy układanki zaczynają do siebie powoli pasować, a rozbita na fragmenty historia ostatecznie staje się wielką zaletą „Niemartwych”.
W niedalekiej przyszłości świat zostaje dotknięty apokalipsą. Zacierają się granice między państwami, a sami ludzie zaczynają się gromadzić w najróżniejszych schroniskach i próbują zaaklimatyzować się w nowo powstałej rzeczywistości. Poznajemy ją, poruszając się razem z bohaterami po opuszczonych polskich miastach. Zostajemy zarzuceni przez Marcelę najróżniejszymi teoriami i podpowiedziami à propos początków epidemii. Bohaterowie prowadzą nas do kolejnych tropów, jednak ostatecznie autor nie dostarcza nam jasnej interpretacji.
Książka jest raczej swego rodzaju dyskusją, niż opowiadaniem się za którąś ze stron. Każdy bohater daje nam inne spojrzenie na zombie, apokalipsę, wiarę i wiele innych kwestii. Zarówno poglądy, jak i charakter postaci przekładają się na sposób opowiadania historii, który trochę przypomina kreowanie rzeczywistości w amerykańskich pulpowych powieściach o potworach. Ścierają się trzy wizje ówczesnego świata: Panter, czyli grupy zwalczającej niemartwych, Kultu Brata Ezechiela, który w przeciwieństwie do innych dostrzega wyższy cel istnienia żywych trupów, oraz ludzi mieszkających w Fortach i innych skupiskach.
Autor, żeby dotrzeć do docelowej grupy odbiorców (czyli fanów zombie), posługuje się w książce prostym językiem. Pod powłoką sztampowego stylu, który może mieć zarówno przeciwników, jak i zwolenników, kryje się całkiem rozwinięta myśl na temat kondycji współczesnego świata i człowieka. Marcela twierdzi jednak, że taki, a nie inny sposób formułowania myśli jest celowy. Trudno jest, niestety, nie przyczepić się do korekty. Goniące terminy i drobne przeoczenia są wyraźnie widoczne w powieści, a powtórzenia i literówki łatwe do wyłapania – nawet przez nieobytego z literaturą czytelnika.
W całej książce możemy dopatrzeć się wielu odniesień do kultury popularnej: od Stephena Kinga począwszy, przez „Miasteczko Twin Peaks,” na „Annie Kareninie” skończywszy. A obok nich mamy odwołania do mitologii greckiej, historii i Biblii, które zawierają się chociażby w samym podtytule, nawiązującym do Nowego Testamentu. Również nieprzypadkowo jednym z bohaterów jest mężczyzna, zafascynowany kulturą popularną równie mocno, jak sam autor.
Podsumowując kilkoma zdaniami całą powieść, autor „Niemartwych” jest niczym dr Viktor Frankenstein, który z kawałków ciał poprzedników kreuje kolejne ogniwo ewolucji zombie. Inspiruje się ważniejszymi dziełami o tej tematyce, dodając do nich wyjątkowo dynamiczną fabułę oraz ciekawych bohaterów. Sposób opisywania rzeczywistości przypomina trochę dobrze skonstruowany scenariusz filmowy amerykańskiego serialu, w którym pod przykrywką kolejnej opowieści o walce dobra ze złem można znaleźć dla siebie kawałek interesującej historii o oryginalnym, a jednocześnie uniwersalnym przekazie.
Autorami recenzji są Marysia Puch, Dominika Kułakowska i Piotr F. Piekutowski. Zdjęcie wykonała Marysia Puch.
W całej książce możemy dopatrzeć się wielu odniesień do kultury popularnej: od Stephena Kinga począwszy, przez „Miasteczko Twin Peaks,” na „Annie Kareninie” skończywszy. A obok nich mamy odwołania do mitologii greckiej, historii i Biblii, które zawierają się chociażby w samym podtytule, nawiązującym do Nowego Testamentu. Również nieprzypadkowo jednym z bohaterów jest mężczyzna, zafascynowany kulturą popularną równie mocno, jak sam autor.
Podsumowując kilkoma zdaniami całą powieść, autor „Niemartwych” jest niczym dr Viktor Frankenstein, który z kawałków ciał poprzedników kreuje kolejne ogniwo ewolucji zombie. Inspiruje się ważniejszymi dziełami o tej tematyce, dodając do nich wyjątkowo dynamiczną fabułę oraz ciekawych bohaterów. Sposób opisywania rzeczywistości przypomina trochę dobrze skonstruowany scenariusz filmowy amerykańskiego serialu, w którym pod przykrywką kolejnej opowieści o walce dobra ze złem można znaleźć dla siebie kawałek interesującej historii o oryginalnym, a jednocześnie uniwersalnym przekazie.
Autorami recenzji są Marysia Puch, Dominika Kułakowska i Piotr F. Piekutowski. Zdjęcie wykonała Marysia Puch.